Tłumy kibiców w skupieniu wpatrywały się w czarne porsche cayenne, za którego sterami zasiadł Małysz. - Dojechaliśmy na metę i bardzo byłem zaskoczony, że to już koniec. Cieszę się, że mam ten debiut za sobą, bo nerwy były duże - powiedział "Orzeł", który startuje w rajdzie Wrocław - Drezno, ale jedzie poza konkursem i jego czasy nie są podawane do publicznej wiadomości. Chodzi o przetarcie się przed pierwszym oficjalnym startem, na Węgrzech, pod koniec sierpnia. Tam Małyszowi towarzyszyć będzie Rafał Marton, który w miniony weekend oddał fotel pilota Gryszczukowi, ale już dzisiaj ma wrócić i przejechać z "Orłem" kolejne etapy rajdu.
Przeczytaj koniecznie: F1. GP Europy w Walencji: Wygrał Sebastian Vettel
- Cieszę się, że tak licznie towarzyszycie mi także w moim nowym zajęciu - dziękował Małysz licznym kibicom. - Ponieważ jest to mój debiut, liczę na waszą wyrozumiałość i wsparcie.
Na narciarskich skoczniach Małysz zawsze imponował skromnością i pokorą. Nie inaczej jest teraz, kiedy zasiadł za kierownicą.
- Moim wielkim marzeniem jest Rajd Dakar, ale to przecież najcięższy rajd na świecie i doskonale wiem, że nie będzie łatwo - powiedział "Super Expressowi" skoczek i automobilista. - Pewnych zachowań uczę się od podstaw. Lubię jednak wyzwania i gdy się pojawiają, staram się je realizować najlepiej jak potrafię. Miejmy nadzieje, że ta przygoda potrwa długo.