Ayrton Senna, Formuła 1

i

Autor: East News

Ayrton Senna - na zawsze w pamięci. Kultowa postać tragicznego weekendu

2018-05-01 12:09

Ayrton Senna. Tego człowieka nie trzeba przedstawiać chyba żadnemu kibicowi sportów motorowych na świecie. Brazylijczyk, przez wielu uznawany za najlepszego kierowcę w historii Formuły 1, zginął 1 maja 1994 roku podczas GP San Marino. Od tego momentu jego kult stawał się coraz większy, a o Sennie pamiętają nawet fani, którzy nie mieli prawa go podziwiać. Niewielu kojarzy jednak okoliczności śmierci brazylijskiego kierowcy i zapomniany śmiertelny wypadek innego zawodnika.

Senna - narodziny legendy

W 1994 roku Ayrton Senna miał trzydzieści cztery lata. W Formule 1 zadebiutował dziesięć lat wcześniej. Od początku było widać, że do paddocku wkroczył kierowca, który wyłamywał się z ram i da nową siłę F1. W 1988 roku po raz pierwszy sięgnął po mistrzostwo świata, w bolidzie stajni Honda Marlboro McLaren. Konstruktorzy byli zachwyceni, ponieważ już w pierwszym roku współpracy, Brazylijczyk pokazał, że słusznie pokładane są w nim nadzieje.

Rok później walkę o złote runo przegrał i zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. W kolejnych dwóch latach Senna nie miał sobie równych i dołożył kolejne dwa tytuły czempiona. W 1993 roku uznał, że czas najwyższy zmienić otoczenie. Zrezygnował z dalszej jazdy dla McLarena i trafił do ekipy Rothmans Williams Renault.

Sezon 1994

W stajni Williamsa, po dwóch latach posuchy (Ayrton Senna, przyzwyczajony do triumfów, zajmował w mistrzostwach świata czwarte i drugie miejsce), Brazylijczyk miał wrócić na szczyt. Bardzo mocny pojazd sprawdzał się świetnie w kwalifikacjach, gdzie na szybkich kółkach Senna nie miał sobie absolutnie równych. Do weekendu z GP San Marino zgłoszony został do trzech wyścigów i we wszystkich wystartował z pierwszej pozycji, po wygraniu eliminacji. Niestety, w zawodach okazywało się, że bolid nie znosi stylu jazdy kierowcy i trzy razy nie kończył zawodów.

Weekend śmierci

Ayrton Senna nie był jedynym kierowcą, który w 1994 roku słabo rozpoczął sezon. Wielu zawodników wiązało spore nadzieje z GP San Marino. Wyścig na torze Imola był pierwszym w Europie. Nikt nie spodziewał się jednak jak tragiczny bilans przyniesie cały weekend. Choć już po piątkowym treningu wśród ludzi związanych z Formułą 1 rozgorzała gorąca dyskusja na temat bezpieczeństwa w tym sporcie. Podczas sesji próbnej Rubens Barrichello wbił się w stos opon. Stracił przytomność, ale na szczęście wyszedł z wypadku bez szwanku.

Znacznie mniej szczęścia miał Roland Ratzenberger. Austriak okazał się zapomnianą ofiarą weekendu na Imoli. W kwalifikacjach mknął około trzysta dwadzieścia kilometrów na godzinę i wjechał wprost w betonową ścianę na zakręcie. Przez sto metrów obracał się wokół własnej osi i zatrzymał się na kolejnym zakręcie. Miliony telewidzów śledziły walkę o uratowanie Ratzenbergera na Eurosporcie. Gdy lekarzom udało się przywrócić akcję serca, Austriak został przetransportowany do bolońskiego szpitala. Stamtąd nadeszła tragiczna wiadomość o jego śmierci, a przerażony Ayrton Senna bardzo negatywnie ocenił publicznie poziom bezpieczeństwa kierowców.

Wyścig nerwów i tragiczny koniec kariery

W niedzielę na torze Imola rozpoczął się wyścig. Z pierwszej pozycji ruszył Ayrton Senna. Już w pierwszej minucie rywalizacji Pedro Lama uderzył w JJ Lehto. Na dystansie stu metrów leżały kawałki karoserii, a koło pojazdu poleciało w trybuny i raniło dziewięć osób. Na torze pojawił się Opel Vectra Turbo, jako Safety Car. Zawodnicy ze stawki mieli jednak spore pretensje do kierowcy samochodu obsługi, ponieważ jechał on wyjątkowo wolno. Senna, bojąc się o utratę ciśnienia w oponach, podjechał nawet do opla i nerwowo gestykulował.

Po wznowieniu wyścigu bardzo szybko od reszty stawki odjechał Senna i Michael Schumacher. Wystarczyły dwa okrążenia po restarcie, by doszło do kolejnej tragedii podczas weekendu z GP San Marino. Kamera z bolidu Schumachera pokazała jak spod bolidu rywala wydobywają się iskry. Chwilę później Williams z Brazylijczykiem za kierownicą, zamiast skręcić w lewo, odjechał w prawo i uderzył w betonową ścianę.

Chwilę później obsługa szaleńczo machała już czerwonymi flagami. Po kilku minutach ciało Senny zostało wydobyte z bolidu i rozpoczęła się akcja reanimacyjna. Po dłuższej chwili Ayrton Senna został zapakowany do helikoptera, który dzień wcześniej do bolońskiej kliniki transportował Ratzenbergera. W trakcie podróży akcja serca ustawała dwukrotnie i lekarze doskonale wiedzieli, że walka o życie Senny będzie wyjątkowo ciężka.

Na torze dokończono rywalizację, którą wygrał Schumacher przed Nicolą Larinim i Miką Hakkinenem. Wyniki sportowe zeszły jednak na dalszy plan. Wszyscy czekali na wieści o stanie jednego z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. Pierwsze informacje dotarły o godzinie 16:30. Po badaniu wykonanym przez neurochirurga, uznano, że nie trzeba było wzywać chirurgów, ponieważ ciężkie obrażenia dotyczyły tylko czaszki. Półtorej godziny później doktor Maria Teresa Fiandri podała wiadomość, że Senna był w stanie śmierci klinicznej, wciąż jednak pozostał podłączony do aparatury, wspomagającej pracę serca.

Jej komunikat był jednak znacznie bardziej dramatyczny. - Utrzymujemy go przy życiu, zgodnie z włoskim prawem. Nie ma już żadnej nadziei - powiedziała Fiandri dziennikarzom. Chwilę po godzinie 19:00 wydano ostatni już oficjalny komunikat. Poinformowano, że o godzinie 18:40 akcja serca ustała i Ayrton Senna odszedł.

Chciał oddać hołd, został ofiarą

Śledztwo wykazało, że powodem tragicznego zdarzenia na Imoli była awaria kolumny kierownicy. Szok wywołała nie tylko śmierć Brazylijczyka, lecz także okoliczności. Dzień po śmierci Ratzenbergera, kierowca Williamsa chciał wygrać właśnie dla Austriaka. W pojeździe, z którego wydobyto jego ciało, znaleziono zakrwawioną flagę Austrii, z którą miał wejść na podium. Brazylia pogrążyła się w smutku. Przez trzy dni trwała żałoba narodowa.

Ayrton Senna przeszedł do historii nie tylko jako wielki kierowca, lecz także osoba, która na stałe weszła do kultury. Chris Rea nagrał piosenkę "Saudade", poświęconą właśnie legendzie Formuły 1. O Sennie śpiewała także Kasia Kowalska w "Bezpowrotnie". W kinach, jakiś czas temu, można było zobaczyć biograficzny film o brazylijskiej legendzie, a w Wałbrzychu ma swoją ulicę i część Muzeum Górnictwa i Sportów Motorowych.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze