- Całą karierę czekałem na to pierwsze zwycięstwo w Grand Prix - mówi "Super Expressowi" Hampel. - I wreszcie się udało! Pokonałem wielkie gwiazdy z Tomaszem Gollobem na czele. To dla mnie wielka rzecz i motywacja do dalszej pracy. Jest powód, by się cieszyć, ale nie żeby się tym podniecać.
Zdaniem Hampela w tym sezonie po raz pierwszy zgrały się dwie najważniejsze dla żużlowca sprawy: sprzęt i sportowa forma.
- Ja jestem naprawdę mocny, a cały team zimą przyłożył się do przygotowania motocykli, które teraz są piekielnie szybkie. Czuję też głód zwycięstw. I jeszcze jedno: przed ważnymi zawodami potrafię się "wyłączyć". Przed GP Danii byłem z żoną w zoo i dzięki temu w ogóle nie myślałem o zawodach - wyjawia Hampel.
Jeszcze niedawno było to nie do pomyślenia, ale Hampel pozostawił w cieniu największą gwiazdę polskiego żużla, Tomasza Golloba.
- Ja tam się gwiazdą nie czuję. Ani żużla, ani polskiego sportu. Jeszcze muszę sporo popracować, żeby móc zyskać sobie to miano. Teraz chcę spokojnie, od zawodów do zawodów, zbierać punkty - zaznacza.
Najbliższa ku temu okazja będzie podczas Grand Prix w Toruniu.
- Łatwo nie będzie, bo na toruńskim torze nie jeździłem zbyt wiele. A rywale zapowiadają, że będą walczyli do końca. Ja jednak nie odpuszczam. Mistrzostwa świata nie obiecam, ale czuję się na tyle mocny, by o ten tytuł powalczyć - zapowiada Hampel.