Komarnicki kontra Cegielski. Żużlowcy stracą do 300 tysięcy złotych!

2016-02-12 9:03

Nadchodzą chudsze lata dla żużlowców. Zmiany w regulaminie ekstraligi sprawią, że skończy się finansowe eldorado. Najbardziej po kieszeni dostaną zawodnicy zagraniczni, przez lata windujący ceny swoich usług.

Już w tym sezonie żużlowcy w większości będą zarabiać mniej, ale w przyszłym czeka ich krach. Prezesi klubów skrzyknęli się bowiem i powiedzieli dość wielkim kontraktom. Do regulaminu zostaną wprowadzone zapisy, dzięki którym zawodnicy stracą od 100 do nawet 300 tys. zł za sezon! Wstawia się za nimi Krzysztof Cegielski (37 l.), szef stowarzyszenia "Metanol" (związek zawodowy żużlowców).

- Niektórzy zawodnicy mają problemy, by związać koniec z końcem. Problem dotyczy głównie mniej znanych żużlowców z I ligi, ale jest widoczny również w ekstralidze. Niektóre zapisy regulaminu są kabaretowe, chociażby kwestia kombinezonu. Projekt robi klub, zamawia klub, a płaci... zawodnik! Nie ma ceny granicznej, więc jeśli władze zażyczą sobie stroju od Armaniego wyszywanego złotą nitką, żużlowiec musi za to zapłacić - mówi "Super Expressowi" Cegielski.

Były żużlowiec jest zdania, że coraz częściej zawodnicy, którzy nie znajdą funduszy na przygotowanie sprzętu, będą kończyć kariery. Nie zgadza się z nim Władysław Komarnicki (71 l.), wieloletni prezes Stali Gorzów.

- A słyszał pan, żeby któryś zrezygnował z żużla? Chyba pan Cegielski nie rozumie, jak trudna jest sytuacja polskiego speedwaya, zabijanego przez wielkie kontrakty zawodników. Nie boję się tego powiedzieć: nasze kluby są dojone przez żużlowców!!! W bogatej Anglii tym samym zawodnikom płaci się 25 procent tego co u nas, a w jeszcze zamożniejszej Szwecji - 40 procent. A naiwni Polacy żyłują się, wykładają kasę - denerwuje się prezes.

Czarę goryczy przelał zapis w regulaminie, że zawodnik, który jako trzeci przejedzie linię mety, dostanie za punkt tylko 25 procent należnej mu sumy (przy porażce biegowej jego zespołu 1:5).

- Przecież niektórzy za to trzecie miejsce zarobią 200 złotych! Co sobie za to kupią? Najwyżej oponę. Za takie pieniądze nie opłaca się wyjeżdżać z garażu - argumentuje Cegielski, ale w dalszym ciągu nie przekonuje Komarnickiego.

- Cięcia są konieczne! Nie może być tak, że prezesi klubów w strachu licytują się, bo to jedyna szansa, by mieć gwiazdę w drużynie. Jeżeli szybko nie zejdziemy do szwedzkiego poziomu płac, nasz żużel umrze. Nie możemy być ciągle płatnikami dla zagranicznych mechaników czy tunerów. Nasi prezesi wypruwają żyły, a ci mają eldorado. Dosyć tego! - kończy Komarnicki.

Najnowsze