Leszek Kuzaj: zbiry pocięły mnie maczetą!

2012-03-05 3:00

Niewiele brakowało, aby popularny rajdowy kierowca Leszek Kuzaj (44 l.) stracił życie, gdy walczył z bandytami, którzy napadli na warsztat samochodowy w podkrakowskiej Modlnicy. Kuzaj usłyszał, jak zakapturzone bandziory tłuką szyby w audi A6 i wyskoczył z biura, by ich powstrzymać.

- Biegłem za tymi zbirami ze 300 metrów, wzdłuż głównej drogi ze Śląska do Krakowa. Dopadłem ich na pasie awaryjnym. Wtedy wyciągnęli maczety i zaczęli zadawać ciosy. Przejeżdżało tamtędy wiele aut, niestety, żaden kierowca się nie zatrzymał i mi nie pomógł - z żalem mówi nam Kuzaj (44 l.) Bandziory zadały Kuzajowi kilka ran na rękach, nodze i klatce piersiowej, po czym uciekły do pobliskiego lasu. Nadal szuka ich policja. Z samochodu (który nie był własnością rajdowca) ukradli kilka tysięcy złotych.

- Poszukujemy napastników - potwierdza podinspektor Marek Korzonek z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.

Do poszukiwań brutalnych bandziorów zostali zaangażowani najlepsi krakowscy policjanci. W okolicy, w której doszło do napadu, zdarzały się kradzieże samochodów, ale złodzieje nigdy nie atakowali maczetami.

Najnowsze