Formuła 1, dźwig, tor, Stambuł, incydent

i

Autor: F1 Dźwig jeszcze pracował na torze w Stambule, a kierowcy F1 wyjechali już z boksów

Na torze F1 w Stambule mogło dojść do tragedii. „Sprawdzimy procedury, by to się nie powtórzyło” [WIDEO]

2020-11-14 20:33

To się mogło skończyć co najmniej niebezpiecznym incydentem, jeśli nie poważnym wypadkiem. Władze FIA (Międzynarodowa Federacja Samochodowa) – organu zarządzającego Formułą 1 badają potencjalnie groźną sytuację, jaka miała miejsce w trakcie kwalifikacji do niedzielnej Grand Prix Turcji na torze w Stambule.

FIA zbada procedury po tym, jak samochody zostały wypuszczone na tor, zanim dźwig ściągający unieruchomiony bolid powrócił w bezpieczne miejsce podczas kwalifikacji do Grand Prix Turcji. Powiadomił o tym Michael Masi, dyrektor wyścigu. Dźwig wyjechał na tor na ósmym zakręcie, po tym, jak Williams Nicholasa Latifiego ugrzęzł w żwirze w związku z fatalnymi warunkami pogodowymi. Na torze padało i dochodziło do licznych poślizgów oraz nieprzewidzianych sytuacji na torze. Także ostateczna klasyfikacja zawodów kwalifikacyjnych była daleka od oczekiwań – sensacyjnie wygrał Lance Stroll z teamu Racing Point.

Robert Kubica namawiany na SENSACYJNY POWRÓT! Sam to potwierdził

Druga seria kwalifikacyjna została otwarta w momencie, gdy dźwig był wciąż na torze. To groziło katastrofą, biorąc pod uwagę, że nawet na prostych w czasie sobotnich zmagań zdarzało się kierowcom tracić panowanie nad samochodami. Przekonał się o tym choćby Kimi Raikkonen z „polskiej” drużyny Alfa Romeo Racing Orlen. – Dźwig wciąż był na torze, kiedy jeździliśmy – przyznał Alexander Albon z Red Bulla. – To nie było zbyt dobre. Wiem, że chcieliśmy skończyć przed zachodem słońca, ale takie przyspieszenie działań było głupie.

CYRK na kółkach w GP Turcji. kierowcy KIPIĄ z WŚCIEKŁOŚCI, katastrofalny stan toru [WIDEO]

Masi powiedział później dziennikarzom, że kontrola wyścigu została poinformowana, że ​​żuraw pomocniczy zostanie usunięty z toru, zanim samochody dotrą na miejsce. W momencie gdy okazało się, że jest inaczej, stewardzi machali żółtymi flagami, by jak najbardziej spowolnić ruch bolidów. – Nie jest to scenariusz, który chcielibyśmy oglądać – przyznał Masi. – Patrząc z perspektywy czasu, zrobilibyśmy to inaczej i zatrzymalibyśmy samochody do zakończenia naprawy. Dokonamy przeglądu naszych procedur, by zminimalizować prawdopodobieństwo podobnych incydentów w przyszłości – zapewnił.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze