FIA zbada procedury po tym, jak samochody zostały wypuszczone na tor, zanim dźwig ściągający unieruchomiony bolid powrócił w bezpieczne miejsce podczas kwalifikacji do Grand Prix Turcji. Powiadomił o tym Michael Masi, dyrektor wyścigu. Dźwig wyjechał na tor na ósmym zakręcie, po tym, jak Williams Nicholasa Latifiego ugrzęzł w żwirze w związku z fatalnymi warunkami pogodowymi. Na torze padało i dochodziło do licznych poślizgów oraz nieprzewidzianych sytuacji na torze. Także ostateczna klasyfikacja zawodów kwalifikacyjnych była daleka od oczekiwań – sensacyjnie wygrał Lance Stroll z teamu Racing Point.
Robert Kubica namawiany na SENSACYJNY POWRÓT! Sam to potwierdził
Druga seria kwalifikacyjna została otwarta w momencie, gdy dźwig był wciąż na torze. To groziło katastrofą, biorąc pod uwagę, że nawet na prostych w czasie sobotnich zmagań zdarzało się kierowcom tracić panowanie nad samochodami. Przekonał się o tym choćby Kimi Raikkonen z „polskiej” drużyny Alfa Romeo Racing Orlen. – Dźwig wciąż był na torze, kiedy jeździliśmy – przyznał Alexander Albon z Red Bulla. – To nie było zbyt dobre. Wiem, że chcieliśmy skończyć przed zachodem słońca, ale takie przyspieszenie działań było głupie.
CYRK na kółkach w GP Turcji. kierowcy KIPIĄ z WŚCIEKŁOŚCI, katastrofalny stan toru [WIDEO]
Masi powiedział później dziennikarzom, że kontrola wyścigu została poinformowana, że żuraw pomocniczy zostanie usunięty z toru, zanim samochody dotrą na miejsce. W momencie gdy okazało się, że jest inaczej, stewardzi machali żółtymi flagami, by jak najbardziej spowolnić ruch bolidów. – Nie jest to scenariusz, który chcielibyśmy oglądać – przyznał Masi. – Patrząc z perspektywy czasu, zrobilibyśmy to inaczej i zatrzymalibyśmy samochody do zakończenia naprawy. Dokonamy przeglądu naszych procedur, by zminimalizować prawdopodobieństwo podobnych incydentów w przyszłości – zapewnił.