Ułożenie tegorocznego kalendarza Formuły 1 było niebywale trudne i władze musiały bardzo szybko reagować na wszelkie wydarzenia związane z pandemia koronawirusa. Wiele wyścigów zostało odwołanych, a większość z nich zaplanowano w Europie. Po wielu latach przerwy do kalendarza wróciło ponadto Grand Prix Turcji. Ale już po dwóch pierwszych dniach widać, że nie była to najbardziej fortunna decyzja. Potwierdziły to sobotnie kwalifikacje.
Zmarzlik dosiadł POTWORNEJ maszyny. To monstrum ciężko opanować
Już podczas sesji treningowych kierowcy mieli ogromne problemy z utrzymaniem bolidów na torze. Co chwilę można było zaobserwować, jak zawodnicy walczą o przyczepność, a walka nie zawsze przynosiła skutki. - Nie mam teraz przyjemności z jazdy na tym torze i nie sądzę, żeby to się zmieniło. Cały tor jest przerażający. Wygląda to tak, jakby wszędzie były mokre plamy. Jedziesz po tak śliskiej nawierzchni, że jak przyspieszasz, to się ślizgasz - grzmiał Lewis Hamilton po treningach.
Formuła 1 po OSTATECZNYCH decyzjach. Czegoś takiego jeszcze w historii nie było!
W sobotę natomiast na domiar złego tor był niesamowicie mokry przez obfite opady. Kierowcy wyjechali na pierwszą sesję kwalifikacji, ale zamiast walczyć o jak najlepszy czas, musieli robić wszystko, aby nie doprowadzić do wypadku. Żaden kierowca nie był w stanie utrzymać się na torze, a rywalizacja nie miała większego sensu. Dlatego sędziowie zdecydowali się przerwać kwalifikacje i oczekiwać na lepsze warunki pogodowe.