W ubiegłym roku rodzina Michaela Schumachera otrzymywała pogróżki i była szantażowana. Sprawa ta wyszła na światło dzienne dopiero teraz, przy okazji procesu mężczyzny odpowiedzialnego za tamte zdarzenia. 25-latek zastraszał najbliższych Niemca m.in. grożąc śmiercią jego dzieciom. Domagał się zapłacenia miliona dolarów za zostawienie ich w spokoju. Został zidentyfikowany i złapany przez policję, bowiem podał swój numer konta, na który miały zostać wpłacone pieniądze.
- Jeżeli nie wyślesz pieniędzy, twoje dzieci będą martwe. W wyścigach samochodowych zdarzają się wypadki... - pisał w listach. Podczas procesu jego adwokat przyznał, że mężczyzna po czasie nie potrafi wyjaśnić swojego zachowania.
Sąd w Reutlingen w południowo-zachodnich Niemczech skazał go na rok i dziewięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, grzywnę w wysokości 4,5 tys. euro, 50 godzin prac społecznych i dodatkowo skierował go na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Michael Schumacher wciąż nie wrócił do pełni zdrowia po fatalnym wypadku, do jakiego doszło w grudniu 2013 roku we francuskich Alpach. Niemiec przewrócił się podczas zjazdu na nartach i uderzył głową w kamień. Mimo, że miał na głowie kask, doznał poważnych obrażeń mózgu. Przez sześć miesięcy po tym zdarzeniu był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Od kilku miesięcy przebywa pod opieką lekarzy w swojej posiadłości w Szwajcarii. Jak na razie nie ma żadnych nowych oficjalnych informacji dotyczących zmiany jego stanu zdrowia.