Przypomnijmy, że mecz GKM-u ze Stalą Gorzów (29:25) w 7. Kolejce PGE Ekstraligi obfitował w trzy groźnie wyglądające "dzwony", aż w końcu zawody przerwano po 9. biegach. Tym razem w starciu z Częstochową, udało się odjechać całe zawody, ale znów było niebezpiecznie. W 5. biegu ciasno w pierwszy wiraż wjechali Roman Lachbaum (22 l.) i Paweł Przedpełski (25 l.), co skończyło się upadkiem, natomiast w 10. gonitwie na wyjściu z pierwszego łuku ogromne problemy miał Leon Madsen (32 l.), który nie opanował motocykla i uderzył w bandę.
Fani Motoru Lublin kibicują w chmurach. O „Podniebnym Sektorze” w Lublinie mówi cały świat!
- Jest ciężko, nie do końca możemy dopasować się do naszego toru. W meczu z Włókniarzem znów zrobiły się dziurki. Cały czas trzeba pilnować motocykla, by nie "złapać" dziury, jak zrobił to Madsen - powiedział przed kamerami nSport+ lider GKM-u Artjom Łaguta (30 l.). Ostatecznie mecz zakończył się remisem 45:45, choć przed biegami nominowanymi GKM prowadził 40:38. Bonus powędrował do częstochowian, którzy wygrali pierwszy mecz 53:37.
DRAMATYCZNY wypadek Kudriaszowa i Bellego. Boli od samego patrzenia! [ZDJĘCIA]
A co do torów - władze PGE Ekstraligi i GKSŻ zarządziły, że odbiór toru będzie odbywał się 4 godziny przed zawodami (dotychczas były to 3 godziny), a jeśli mecz będzie zagrożony np. w związku z niekorzystnymi prognozami pogody, to komisarz toru ma pojawić się na obiekcie już dzień przed spotkaniem.
Oby to pomogło, bo w tym sezonie stanowczo zbyt często mówi się problemach z torami, niż wyczynach żużlowców.