Russell, podobnie jak to będzie miało miejsce z Kubicą, przejechał cały dzień testowy, czyli cztery godziny w sesji porannej i cztery w popołudniowej – łącznie 119 okrążeń. Młody Brytyjczyk rozpędzał się w czasie jazd stopniowo, aż przed przerwą obiadową zaliczył zupełnie dobry czas okrążenia jak na Williamsa – 1:19.662.
Po raz pierwszy zespół Kubicy na torze Montmelo zszedł poniżej 80 sekund na kółku. To był 9. czas wśród 13 kierowców obecnych we wtorek na torze. Najszybciej poruszał się Lando Norris z McLarena (1:17.709).
Wynik Russella okazał się o około sekundę gorszy od środka stawki, choć wyciąganie zbyt daleko idących wniosków na podstawie jedynie stopera w trakcie testów obarczone jest ryzykiem. Nie znamy wszystkich technicznych założeń i programów, jakie miały zespoły. Za Williamsem uplasował się na przykład bolid Mercedesa z mistrzem świata Lewisem Hamiltonem, to jednak w tej chwili też niewiele znaczy.
Osiągając swój najlepszy wynik, Russell jechał na oponach typu C5, czyli na najmiększej mieszance, dającej najlepsze trzymanie toru i w rezultacie największą szybkość, ale mniej trwałej niż twardsze gumy.
– Zrobiliśmy dzisiaj więcej kółek niż w całym poprzednim tygodniu. Mogliśmy wreszcie przejechać dzień bez problemów, to było dla nas kluczowe. Nie czas na ocenianie samochodu, cieszymy się przede wszystkim z tego, że udało się wykonać dobrze robotę – skomentował Russell.
Poprzednia seria jazd testowych w ubiegłym tygodniu została przez Williamsa okrojona do minimum, bo nie zdążono na czas przygotować auta. W efekcie nic ona właściwie nie dała kierowcom i Kubica nawet tego nie ukrywał.
Polak nie skrytykował otwarcie zespołu za ubiegłotygodniowe katastrofalne opóźnienie (pojazd dotarł z fabryki dopiero trzeciego dnia pierwszej tury testów), ale nie owijał w bawełnę, że stracił mnóstwo cennych dni. Ostrzegał lojalnie, że to się może przełożyć na nieoptymalne przygotowanie do pierwszego startu w sezonie, w Grand Prix Australii (17 marca).
– Obyśmy nie zostali ukarani w pierwszym wyścigu przez to co się stało. Mam nadzieję, że opóźnienie z autem zaliczymy tylko na testach, a nie w trakcie zawodów i wszystko uda się wyprostować przed rozpoczęciem sezonu. Będzie ciężko, takie są realia, ale czasu do Australii jest bardzo mało – stwierdził Polak po zaledwie 48 okrążeniach, jakie przejechał Williamsem FW42 przed tygodniem. Z tego tylko 12 na pełnym gazie, gdy nie musiał ograniczać prędkości ze względu na testowanie kolejnych podzespołów.
Nawet najrzadziej jeżdżący rywale zaliczyli co najmniej dwa razy tyle kółek na torze co Polak, a ci, którzy nie mieli żadnych problemów – przejechali ich nawet ponad 300. Widać jak wiele do obrabiania ma Williams.
Kubica nie ukrywał, że nie zrobił kroku naprzód w przygotowaniach przez fakt, że auto dostał tak późno. Cała nadzieja, że dwa pełne dni testowania w środę i piątek, czyli 16 godzin za kierownicą bolidu pozwolą Polakowi wyczuć, co potrafi nowa konstrukcja brytyjskiego zespołu.
– Mam zaplanowane dwa dni jazd w drugiej turze testów i nadzieję, że wreszcie będę się mógł skoncentrować na przygotowaniach do sezonu, a nie sprawdzaniu różnych rzeczy. To, co robiłem poprzednio, trudno nazwać typowym jeżdżeniem bolidem, poza tym ten samochód miał jeszcze ograniczenia – skwitował Robert.