To ja nie dałem jechać Gollobowi

2009-07-17 12:08

Po rewelacyjnym występie polskich żużlowców w półfinale drużynowych mistrzostw świata w Peterborough wszyscy liczą na złoty medal Polaków w jutrzejszym finale w Lesznie. Kluczowe pozostaje pytanie, kogo trener Marek Cieślak (59 l.) wystawi do decydującego boju.

- W ekipie jest sześciu zawodników, piątka z półfinału w Peterborough i Rune Holta. Mówi się wprawdzie, że zwycięskiego teamu się nie zmienia, ale dla mnie decydujące są ostatnie treningi w Lesznie i Ostrowie. Jeśli Holta będzie wyraźnie lepszy od któregoś z pięciu, to zajmie jego miejsce - podkreśla Cieślak.

- Tory w Peterborough i w Lesznie są podobne?

- Geometria jest nieco inna, ale w sumie tak. To są tory, na których można w wielu miejscach gaz odkręcić do końca. W przeciwieństwie do większości torów angielskich.

- Wywołał pan burzę stwierdzeniem, że awans do finału przez baraż byłby korzystniejszy niż bezpośredni, z pierwszego miejsca?

- Chodziło mi o to, żeby zawodnicy mieli przez cały czas kontakt z motocyklem, byli ze sobą w grupie, nie siedzieli w domu i myśleli, jak to będzie w finale.

- Trwają spekulacje na temat "odpuszczenia" przez Tomasza Golloba ostatniego biegu w półfinale, w którym miał się ścigać z Crumpem?

- To ja nie pozwoliłem mu jechać. Wygraną mieliśmy w kieszeni, a Tomka od dwóch tygodni boli łokieć. Po co było ryzykować? Zyskaliśmy czas na intensywną kurację przed finałem.

Najnowsze