Tomasz Gollob po triumfie w finale DPŚ: To był koszmar!

2011-07-18 19:56

- Było jak na wojnie. Poszliśmy na tę bitwę zjednoczeni i mimo problemów potrafiliśmy się wznieść na wyżyny. Obudziła się w nas ta jedność, bo przecież jechaliśmy dla Polski, dla kibiców. My tylko walczyliśmy na torze, a medal jest dla kraju - mówił po triumfie w DPŚ Tomasz Gollob (40 l.).

- Co pan czuł, kiedy jako joker przywiózł sześć punktów?
Tomasz Gollob: - Satysfakcję, że po raz kolejny nie zawiodłem. To dla mnie bardzo ważne. Każdy na mnie liczył: kibice, trenerzy i koledzy z drużyny, którzy wkładali w te zawody wielki trud. Zdawałem sobie sprawę, że od tego jokera zależy tytuł mistrzowski i postawiłem wszystko na jedną kartę. Z trzeciej pozycji przeskoczyłem na drugą, a potem pierwszą. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby mi to nie wyszło. Przed startem przeszła mi przez głowę taka myśl, że jeżeli przegram, to jest po medalu. Wiedziałem, że nie wchodzi w grę zjechanie z toru bez sześciu punktów.

- To były najtrudniejsze zawody w pana karierze?
- Zdecydowanie tak. Szczególnie że ciążyła na mnie wielka odpowiedzialność, kiedy byłem jokerem. Marek Cieślak przyszedł do mnie i powiedział tylko: "Joker". I tyle, od razu odszedł. Nie miałem czasu na myślenie: pojechałem i wykonałem zadanie.

 

Australijczycy bardzo wysoko zawiesili nam poprzeczkę

- Przed ostatnim biegiem, w którym pan startował, mieliśmy zapewnione mistrzostwo, ale znów pojechał pan koncertowo i przywiózł trzy punkty.
- Ja nie umiem zwalniać. Fajnie, że mieliśmy zapewnione mistrzostwo, ale trzeba z klasą to zakończyć. Tym bardziej cieszę się, bo pokonałem tak groźnego przeciwnika jak Jason Crump. Te zawody to był koszmar, który chciałem, żeby jak najszybciej się skończył. Gdybyśmy dalej jechali tak jak na początku, to pewnie nic by z tego nie było. Ale ciężka praca i zmiany, które poczyniliśmy, pozwoliły nam wygrać.

- Skąd słabsza postawa zespołu na początku zawodów?
- Wszyscy dobrze byli przygotowani, ale konkurencja jechała świetnie. Australijczycy bardzo wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Puchar Świata to nie są łatwe zawody, tu nie jeżdżą harcerze, a najlepsi żużlowcy na świecie. Bardzo się cieszę, że potrafiliśmy to wygrać, bo sam miałem problemy. W pierwszym biegu spaliło mi się sprzęgło i byłem bardzo zdenerwowany. Nie mogłem sobie tego wybaczyć! Spokojnie wiozłem pierwsze miejsce, a tu nagle spadam na drugie i trzecie. Na szczęście potem było już OK.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze