Strasznie wyglądające wypadki w sportach motorowych zdarzają się często. Ale dzięki coraz nowszym zabezpieczeniom kierowcy w dużej mierze nie są narażeni na ciężkie kontuzje. Jednak wyścigi nadal są obarczone ogromnym ryzykiem. Niestety kolejny raz przekonaliśmy się o tym w minioną sobotę. W potwornym wypadku zginął 22-letni Hubert.
Francuski kierowca najpierw z ogromną siłą uderzył w bandę i powoli wracał w zniszczonym bolidzie na tor. Hubert po tej kolizji wyszedłby najprawdopodobniej bez większych obrażeń, ale nie był to koniec potwornych scen. Z wielką prędkością uderzył w niego inny kierowca, który nie miał szans uniknąć kolizji. Smutne informacje napłynęły niedługo po przetransportowaniu zawodnika do szpitala.
Tragiczny wypadek wstrząsnął wszystkimi. Mimo ogromnej tragedii kolejne wyścigi odbyły się, w tym rywalizacja F1. Kierowca Renault, Ricciardo przyznał jednak, że nikt nie miał ochoty rywalizować w tym dniu. - Myślę, że nikt z nas nie miał ochoty ścigać się. Dywagacje na ten temat nie mają nawet większego sensu. Co prawda to jest nasza praca, ale to nadal jest tylko jeżdżenie w kółko samochodem, a w życiu są sprawy ważniejsze. Mówię w swoim imieniu, ale wiem, że nie tylko ja tak myślę - powiedział Australijczyk.
- Widziałem członków rodziny Anthoine'a. To dodało mi siły. Zastanawiałem się, jak muszą być silni, aby nadal przebywać w tym miejscu. Oni mają więcej siły niż my wszyscy. Dlatego też uważam, że wzięcie udziału w wyścigu było najlepszym możliwym sposobem na okazaniu im szacunku i uczczenie pamięci Anthoine'a - dodał Ricciardo.