Bartosz Zmarzlik od samego początku Grand Prix Polski pokazywał, że na torze w Gorzowie czuje się jak ryba w wodzie, wygrywając trzy kolejne biegi ze swoim udziałem. Później komplet punktów zgarnął mu sprzed nosa sprzątał mu niespodziewanie Oskar Fajfer, który wyskoczył zza pleców mistrza świata. Tuż przed półfinałami, Zmarzlik zgarnął jeszcze jedne punkt, kiedy na pierwszym łuku przyblokowali go rywale, po czym mu uciekli.
Polski mistrz świata przed półfinałem wybrał miejsce tuż przy krawężniku i pewnie zmierzał po zwycięstwo, ale Jack Holder upadł na drugim kółku i bieg trzeba było powtórzy, już bez Australijczyka. W powtórce lepszy od Polaka okazał się Leon Madsen, jednak mimo to oczywiście Zmarzlik zameldował się w finale Grand Prix w Gorzowie razem z Madsenem, Michelsenem i Lindgrenem.
W wielkim finale Zmarzlik fenomenalnie wyszedł spod krawężnika i objął prowadzenie, broniąc się na kolejnych kółkach przed Fredrikiem Lindgrenem. Szwed naciskał jednak i naciskał, aż w końcu postanowił zaatakować po zewnętrznej i dopiął swego na ostatnim okrążeniu. Bartosz Zmarzlik wyglądał dziś świetnie, ale Lindgren był mocarny.