Najgroźniej było w Częstochowie, gdzie Włókniarz podejmował Unię Leszno. Najpierw doszło do makabrycznie wyglądającego wypadku z udziałem Juricy Pavlica i Kamila Adamczewskiego z Unii oraz Huberta Łęgowika z Włókniarza. Ten ostatni w ubiegły weekend mocno rozbił się w Gorzowie, ale obyło się bez złamań. Tym razem nie miał już tyle szczęścia. Przewieziono go do szpitala, a tam usłyszał straszną diagnozę: złamanie ręki z przemieszczeniem i przedwczesne zakończenie sezonu.
Kilka biegów później było równie niebezpiecznie. Rafał Szombierski z Włókniarza do ostatnich metrów chciał wyprzedzić Damiana Balińskiego z Unii, ale ten na linii mety zepchnął go na bandę. Motocykle roztrzaskały się o bandę, a żużlowcy z impetem uderzyli o tor. Dłużej zbierał się Szombierski, ale postanowił nie jechać na prześwietlenie, tylko pomóc drużynie.
- Szumina dzisiaj pokazał, że ma jaja jak dzwony - powiedział menedżer Włókniarza Jarosław Dymek.
To nie koniec żużlowych kraks. W meczu Unibax - Stal groźnie upadli Tomasz Gollob i Michael Jepsen Jensen oraz w innym biegu Kamil Pulczyński i Matej Zagar, a w spotkaniu Betard - Unia Tarnów Denis Andersson i Martin Vaculik. To cud, że żaden z tych wypadków nie zakończył się tragicznie...