- Popełniłem błąd. Trener mi powtarzał, żebym zaczynał podwójnym lewym prostym i spokojnie czekał na okazję do nokautu. Czułem że pływa po moich ciosach w trzeciej i czwartej rundzie i rzuciłem się, aby go wykończyć. A to on wykończył mnie. Fizycznie czuję się dobrze, tylko moja duma została zraniona – opowiada dzisiaj „Super Expressowi” Kownacki.
Gdy komentowałem tę walkę w Polsacie Sport, gdy Kownacki wstał po nokdaunie, krzyczałem: „Adam klinczuj, Adam klinczuj”. To była bowiem największa szansa na przetrwanie szturmu Heleniusa. Kownacki wyjaśnia SE dlaczego tego nie zrobił: - Obudziła się we mnie dusza wojownika. Nie chciałem klinczować. Myślałem że on się zmęczy i przetrwam. Niestety, nie udało się. Nie mam pretensji do sędziego, że przerwał walkę – mówi „Babyface”.
Kownacki zapewnia, że nie zlekceważył Heleniusa i zdradza, że po walce dzwoniła do niego Joanna Jędrzejczyk, która podobnie jak on przegrała walkę z Weili Zhang (niejednogłośnie na punkty). JJ podtrzymywała go na duchu, mówiła, żeby się nie załamywał. Adam twierdzi w rozmowie ze SE, że o załamaniu nie ma mowy. - Robię sobie dwa tygodnie odpoczynku i powoli wracam do treningów. Przepraszam kibiców, że ich zawiodłem – podkreśla Adam.