"Super Express": - Jakie emocje towarzyszyły pani podczas walki Tomasza z Witalijem Kliczką?
Anna Adamek: - Było pięknie, wspanialu. Tyle kibiców i wszyscy krzyczeli: Tomek, Tomek! A potem... nic się nie stało, Tomek i tak jesteś mistrzem. To było cudowne, wzruszyłam się.
- A sama walka?
- Nie wiem, bo... nie oglądałam. Nie patrzyłam na ring, może tylko raz rzuciłam okiem. To było ponad moje siły.
- Czyli ulżyło pani, kiedy sędzia przerwał walkę?
- Pytam go potem: "Tomek, tak słaby byłeś, że sędzia musiał zakończyć walkę?". A on: "Mama, chciałem walczyć dalej. Sędzia kapeć, nie powinien przeszkadzać w walce".
- A nie bała się pani, że Kliczko może Tomkowi zrobić krzywdę?
- Tomek stał i chciał walczyć, on się nigdy nie poddaje. On jest dzielny, nawet ze złamanym nosem kiedyś walczył, teraz też Kliczko mu nic nie zrobił. Dzień po walce już mi mówi: "Mama, wszystko w porządku i nic mnie nie boli, tylko trochę podrapany jestem". A przecież ten Kliczko ma jakąś szatańską moc i potężnie bije. Dla mnie ważne, że Tomek nie leżał, bo to twardy góral jest.
- Co dalej z jego karierą? Myśli pani, że uda mu się jeszcze sięgnąć po mistrzostwo świata?
- Ja to bym chciała, żeby już w ogóle nie walczył, bo się trochę o niego boję. Ale nie, on do upadłego będzie walczył, matki nie posłucha! Ja mu mówię: "Z tymi Kliczkami to ty nie walcz, oni za wielcy dla ciebie. Z bykami na arenie powinni walczyć. Co to za boks? Tylko siła i długie łapy!". A Tomek pięknie boksuje, technicznie...
- Tomasz i jego żona Dorota już odlecieli do Stanów, do córek. Nie tęskni pani za rodziną, za wnuczkami?
- Pewnie, że tęsknię. Jak syn skończy karierę, to może wrócą do Gilowic. Tu jest ich dom. Z tym powrotem to też opatrzność czuwała, bo przecież samolot, którym odleciał w niedzielę do USA, miał jakąś awarię i mógł się rozbić... A temu Kliczce to niech panowie powiedzą, żeby do Hiszpanii jechał bić się z bykami!