- Do Twojej walki z Travisem Walkerem zostało niecałe 3 tygodnie. Na jakim etapie są Twoje przygotowania?
Tomasz Adamek: - Za mną ciężki tydzień. Trenuję dwa razy dziennie, w sobotę mam jeden trening, tylko w niedzielę odpoczywam. Obecnie znajduję się na etapie sparringów w połączeniu z wytrzymałością siłową. Pomiędzy tym oczywiście tarcza z Rogerem Bloodworthem [trenerem Adamka - dop.red.] oraz praca nad techniką i taktyką. Zostało nam jeszcze trzy tygodnie, aby być w 100% przygotowanym do walki.
- W jakiej jesteś formie? Co jeszcze trzeba doszlifować?
- Jestem szybki, niczego mi nie brakuje, nic mnie nie boli. Oby tak szczęśliwie dotrwać do 8-ego września, żeby w Prudential Center móc zaprezentować się z dobrej strony. Zapowiada się świetna walka, na co bardzo liczę, bo przecież kibice przychodzą oglądać widowisko.
- Oglądasz taśmy z walkami Walkera? Czy może on Ciebie czymś zaskoczyć?
- W przypadku każdego zawodnika trzeba popatrzeć na jego atuty. Taśmy raczej ogląda Roger, bo to on jest trenerem i wie co mam zrobić, aby pokonać przeciwnika. Oczywiście wiadomo, że mamy plan taktyczny na Walkera. Znam jego mocne strony. Trzeba będzie uważać na jego prawą rękę, bo ma w niej moc. Jest to tzw. “knock-out fighter”, który ma czym uderzyć, więc trzeba będzie bardzo uważać.
- Ale problemów chyba nie będzie, bo przecież Travis przegrał zarówno z Arreolą jak i Banksem, z którymi Ty sobie poradziłeś?
- Nigdy nie można tak tego traktować. To, że ja wygrałem obie walki nie znaczy, że teraz czeka mnie spacer. To jest zawodnik, który uderza bardzo mocno, a w wadze ciężkiej jeden cios może zmienić obraz walki. Jestem faworytem, ale trenuję bardzo ciężko, aby być gotowym do walki i dobrze się zaprezentować. On zawsze wychodzi do walki, zapowiada się więc świetne widowisko i wierzę, że go pokonam.
- Walka odbędzie się o nietypowej dla Ciebie porze - zwykle walczyłeś późno wieczorem. Nie przeszkadza Ci to?
- Pierwszy raz zdarza się, że będę walczył o takiej porze, ale to jest podyktowane transmisją walki w Polsce na Pay-Per-View. Ma to być godzina 11-11:30 w nocy, czyli polski prime-time. Znaczy to, że kibice w Stanach będą mogli zobaczyć mnie wcześniej niż zazwyczaj - o 5-5:30. Ja jestem zawodnikiem, nie zależy to ode mnie. Mam Ziggiego, który prowadzi moją karierę i jeśli wszystko jest tak poukładane, to ja o tej porze wchodzę do ringu i walczę. Najważniejsze jest, aby dać kibicom świetne widowisko i wygrać, bo to jest moja droga.
- Podczas gali w Newark wystąpi też Steve USS Cunningham, który jest Twoim dobrym znajomym. Będzie on debiutował w wadze ciężkiej przeciwko Jasonowi Gavernowi, którego z kolei rok temu pobił Mariusz Wach. Ty masz za sobą już trzy lata walk w królewskiej kategorii - co więc mógłbyś doradzić Cunninghamowi przed jego pierwszą walką?
- Każdy ma swoją technikę i każdy walczy inaczej. Nie wiem w jakiej formie są obaj zawodnicy. Na pewno jeśli Gavern się przygotuje na 100% to będzie on trudny do pobicia. Wszystko zależy od tego jak podszedł do przygotowań i jak bardzo będzie mu zależało na zwycięstwie. Na pewno będzie to dobra walka i na pewno Cunningham będzie szybszym pięściarzem. W tej kategorii trzeba jednak umieć przyjąć cios. Zobaczymy jak sobie Steve z tym poradzi - ja mu życzę wszystkiego najlepszego. To przecież nie tylko mój były przeciwnik, ale i przyjaciel.
- W wadze ciężkiej nie jest łatwo, bo od niemal 20 miesięcy nie udało Ci się zakończyć walki przed czasem. Walka z Walkerem będzie Twoją dziesiątą w tej kategorii. Czy uczcisz jubileusz specjalnymi fajerwerkami i poślesz Amerykanina na deski?
- Wierzę w swoje zwycięstwo, bo jeśli jestem zdrowy i szybki - a to są moje atuty - mogę wygrać z każdym. Wchodząc do ringu nigdy nie myślę o tym, że kogoś “skończę” przed czasem, bo tak naprawdę jeśli zaczynasz walkę z takim nastawieniem to nigdy się tak nie stanie. To jest boks, trzeba być dynamicznym. Ale jeżeli czysto trafię to przewrócę każdego. Takie ciosy “podcinają” nogi i walka może być zakończona przed czasem. Nie można jednakza dużo chcieć. Ja przede wszystkim chcę, aby kibice obejrzeli świetne widowisko, a tak będzie bo Walker daje taką gwarancję.
- Walka będzie transmitowana przez WealthTV, czyli Telewizję dla Bogaczy. Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają czy może jednak zdradzisz nam o ile dolarów wzbogaci się Twoje konto po walce z Walkerem? Opłaca Ci się z nim walczyć?
- Nigdy nie rozmawiam o pieniądzach. Dla mnie najważniejsza jest sama walka. Muszę wyjść do ringu i wygrać, bo to jest mój kolejny przeciwnik w drodze do mistrzowskiego pasa, o który zamierzam walczyć w przyszłym roku. Ja sobie tego zawodnika nie wybrałem, wyznaczyła go federacja IBF, w której Walker jest sklasyfikowany na 12. miejscu. Jeśli go pokonam wywalczę pozycję nr. 2 na liście pretendentów i w grudniu będę walczyć o pierwszą lokatę. Taki jest plan, aby w przyszłym roku otrzymać kolejną szansę walki o mistrzostwo świata.
- Niemal dokładnie rok temu walczyłeś z Witalijem Kliczko. Jaki jest Tomek Adamek 365 dni po nieudanej próbie zabrania Ukraińcowi pasa WBC?
- Wszyscy widzieli moje dwie walki po porażce z Witalijem. W tych starciach Adamek był inny niż w podczas walki we Wrocławiu. To nie byłem ja. Byłem wolny, pozbawiony swoich atutów, dlatego też łatwo przegrałem. Jeśli w takiej formie wchodzę do ringu to nie mogę myśleć o mistrzowskich pasach, bo po takiej walce się ich nie zdobywa. Popełniliśmy kilka błędów, ale wyciągnąłem wnioski i teraz ciężko trenuję. Jeśli zasłużę raz jeszcze na taką walkę, to mam nadzieję, że odbędzie się ona w USA. Jeśli nie to znowu będę walczyć w Polsce, ale wtedy polecę tam 10 tygodni wcześniej, aby się dobrze zaklimatyzować, wejść do ringu i walczyć na 100 procent.
- Nie mogę też nie zapytać o Artura Szpilkę, który ostatnio w kilku wywiadach wsadził Ci kilka “szpilek”. Twierdzi na przykład, że chciałby z Tobą walczyć już za rok. Ciebie jednak taka walka nie interesuje, ale gdyby znowu szło o wielkie pieniądze jak w przypadku pojedynku z Gołotą - podjąłbyś wyzwanie?
- Nie ma takiej możliwości. Na wielkie walki i szacunek kibiców trzeba sobie zasłużyć i jeżeli ktoś myśli, że pisaniem i komentarzami zdobędzie popularność w sporcie to jest to błędne myślenie. Ja walczę w USA od 2005. Pierwszą walkę o mistrzowski pas wygrałem “krwawicą”, bo zwyciężyłem ze złamanym nosem. Potem wywalczyłem następny pas w “cruiserweight” i zdobyłem serca kibiców właśnie poprzez moje walki. Kibice kochają cię za serce w ringu, a nie gadanie. Buzią jeszcze nikt walki nie wygrał. Ja taką drogą nigdy nie szedłem i nie idę.
Rozmawiał Tomasz Moczerniuk