Robert Parzęczewski - nadchodzi czas Araba

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Robert Parzęczewski - nadchodzi czas Araba

Parzęczewski zdemolował Sęka! Balski na skraju nokautu! [WIDEO]

2018-12-23 1:38

Za nami kolejna gala MB Promotions. Na "Wojnie Domowej" w walce wieczoru Robert Parzęczewski (22-1, 15 k.o.) zdemolował Dariusza Sęka (28-5-3, 10 k.o.) i obronił pas zawodowego mistrza Polski w wadze półciężkiej. W walce poprzedzającej danie główne, Adam Balski (13-0, 8 k.o.) był o włos od przegranej przed czasem z Siergiejem Radczenką (7-3, 2 k.o.).

Efektowne otwarcie

Galę otworzył pojedynek w wadze super lekkiej pomiędzy Rafałem Grabowskim (4-1, 1 k.o.) i Kamilem Młodzińskim (11-2-4, 6 k.o.). Już w pierwszej rundzie Młodziński doznał paskudnie wyglądającej kontuzji lewego oka, ale na szczęście dla niego, krwawienie szybko udało się zatamować.

Pochodzący z Radomia Grabowski "przespał" początek walki, ale z rundy na rundę coraz bardziej się rozkręcał, natomiast Młodziński od początku konsekwentnie wyprowadzał celne serie. Ciosy Grabowskiego wzbudzały zachwyt publiczności, ale po ośmiu wyrównanych rundach sędziowie widzieli jednak zwycięzcę w Młodzińskim (78-74 Grabowski i dwa razy 77-75 Młodziński). To ewidentnie nie spodobało się fanom Rafała, którzy swoją dezaprobatę wyrazili okrzykami "oszuści!". - Nie będę oceniać pracy sędziów, ale przy takich werdyktach to nawet nie chce mi się boksować... - kręcił głową Grabowski. - Możemy stoczyć rewanż – zaproponował Młodziński.

Wrzos lepszy od Chudego

W drugim pojedynku zmierzyli się Damian Wrzesiński (16-1-2, 5 k.o.) i Michał Chudecki (11-3-2, 3 k.o.). Panowie trzykrotnie spotykali się ze sobą na ringach amatorskich, a pojedynek był rewanżem za walkę z kwietnia, która zakończyła się remisem.

Chudecki czuł się bardzo pewnie w ringu – często balansował i boksował z opuszczonymi rękami. Wrzesiński groźnie jednak kontrował. W 4. rundzie Chudecki trafił potężnym prawym, po którym "Wrzos" o mało nie padł na matę ringu. Nie pomagał mu też fakt, iż na jego głowie pojawiło się rozcięcie. Przeciwności go jednak nie zrażały, wręcz przeciwnie: W 7. odsłonie posłał Chudeckiego na deski. "Chudy" szybko jednak wstał i wytrwał pełen dystans. Sędziowie niejednogłośnie orzekli zwycięstwo "Wrzosa" (96-94 i 96-93 Wrzesiński, 96-93 Chudecki). - Tego liczenia w siódmej rundzie nie powinno być, poślizgnąłem się. Myślę, że remis byłby sprawiedliwszy – powiedział Chudecki. Telewizyjne powtórki potwierdziły jego słowa, bo rzeczywiście się poślizgnął, ale faktem jest, że chwilę wcześniej przyjął cios. - Szacunek dla Michała, jest trudnym rywalem – przyznał po walce "Wrzos". Damianowi spod ringu dzielnie kibicowała żona Natalia wraz z córeczkami, które pękały z dumy po walce tatusia.

Paskudna kontuzja Pretty Boya

Twaha Kiduku (13-4-1, 6 k.o.) z Tanzanii jest znany polskim kibicom z pojedynku z Przemysławem Runowskim z 2017 roku również w Radomiu. Wtedy sensacyjnie wygrał na punkty. Kiduku ponownie chciał sprawić niespodziankę na polskiej ziemi, ale tym razem nie miał nic do powiedzenia w starciu z Łukaszem Wierzbickim (17-0, 6 k.o.) o międzynarodowe mistrzostwo Polski w wadze półśredniej.

"Pretty Boy"od początku kontrolował wydarzenia ringowe i ani przez moment jego zwycięstwo nie było zagrożone. Konsekwentnie obijał rywala w różnych płaszczyznach, a Kiduku ograniczył się głównie do kontr. W połowie walki pod prawym okiem Wierzbickiego pojawiła się opuchlizna, która z każdą minutą wyglądała coraz gorzej. Pochodzącemu z Zawidowa pięściarzowi to jednak nie przeszkodziło, pewnie dowiózł wygraną do ostatniego gongu i tym samym obronił tytuł. Po 10. rundach sędziowie jednogłośnie ogłosili go zwycięzcą (97-93, 97-93, 99-91)..

Różnica klas

Choć faworytem wśród bukmacherów przed tą walką był Michał Żeromiński (13-6-1, 1 k.o.), niektórzy przestrzegali, że Mykoła Vovk (15-3, 9 k.o.) może sprawić pięściarzowi z Radomia ogromne problemy. I tak się stało. Ukrainiec z polskim paszportem wyraźnie górował nad "Żeromą" warunkami fizycznymi i od pierwszej rundy wyprowadzał mocne i celne ciosy. Wspierany przez setki radomian Żeromiński próbował się odgryzać, ale Vovk nie pozwolił mu na wiele. Pojedynek miał mocno jednostronny przebieg, a na głowę Michała momentami spadała lawina ciosów. Mimo to, dzielnie stał i nie pozwolił na nokdaun (w 7. rundzie upadł na deski, ale po odepchnięciu). "Żeroma" pokazał ogromne serce, ale różnica klas była aż nadto widoczna i Vovk zasłużenie wygrał 78-74, 77-75, 78-74.


Balski o krok od nokautu

Siergiej Radczenko (7-3, 2 k.o.) w lutym w Nysie był o krok od sprawienia sensacji, gdy posłał na deski Krzysztofa Głowackiego i był blisko zwycięstwa nad były mistrzem świata WBO (przegrał na punkty). Ukrainiec po raz kolejny pokazał się z bardzo dobrej strony i zafundował baaardzo trudną przeprawę kolejnemu Polakowi - Adamowi Balskiemu (13-0, 8 k.o.).

Pięściarz z Kalisza od początku walki zadawał dużo ciosów, w które wkładał mnóstwo siły. W 3. rundzie Radczenko zaczął dochodzić do głosu, a po jednym z jego mocnych ciosów pod okiem Balskiego pojawiło się limo. Od 6. rundy Adam boksował praktycznie z zamkniętym okiem, a chwilę później - w 8. starciu - był o krok od porażki. Po jednym z ciosów padł na deski i choć się podniósł do końca starcia "pływał". Mimo tego, unosił ręce w górę, jakby chciał pokazać, że nic mu nie jest. Radczenko to wykorzystywał i sprawił Balskiemu tęgie lanie. To były prawdopodobnie najdłuższe 3 minuty w życiu Adama i powinien postawić sędziemu ringowemu duże piwo, że ten nie przerwał tego pojedynku.

Sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Balskiego (3 razy po 76-75), a werdykt wzbudził sporo kontrowersji. - Wielki respekt dla Adama, że przetrwał. Nie miałem już sił w ostatniej rundzie i nie byłem w stanie go skończyć – przyznał szczerze Radczenko.

Demolka Araba

Kibice w Radomiu długo musieli czekać na nokaut, ale zdecydowanie warto było czekać. Dariusz Sęk (28-5-3, 10 k.o.) miał być najtrudniejszym rywalem w karierze rozpędzającego się Roberta Parzęczewskiego (22-1, 15 k.o.). Tak jednak nie było, bo swoją siłą i eksplozywnością Arab zdominował bardziej doświadczonego Sęka i trzy razy przygwoździł go do desek.

Walka o pas mistrza Polski wagi półciężkiej trwała niecałe 6 minut. Po pierwszej, stosunkowo spokojnej odsłonie, w drugiej Arab ze wściekłością ruszył na Sęka i na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw potężnym prawym sierpowym posłał go na deski i choć Sęk jakimś cudem się podniósł, do końca pojedynku był już "podłączony". A pojedynek nie trwał długo. Chwilę później Sęk leżał po mocnym lewym, a po kilku sekundach Arab wyprowadził mocny podbródek i znów zafundował rywalowi wycieczkę na matę. Po trzecim nokdaunie Sęk wstał, ale sędzia słusznie przerwał nierówny pojedynek, a publiczność oszalała po show w wykonaniu "Araba".

- Moja garda nie jest zbyt szczelna i Arab wcisnął ten cios – żałował Sęk. - Takie jest życie, co mam powiedzieć? Robert mnie zweryfikował, życzę mu powodzenia i będę mu kibicował, bo robi postępy. A ja? Oczywiście, jestem wściekły, że tak to wyszło. Ale to nie jest koniec świata. Życie toczy się dalej, coraz częściej myślę o trenerce i może teraz przybliżyłem się do tego? - powiedział nam kilkadziesiąt minut po gali.

- Teraz zapomnijmy już o polskim podwórku. Czas wejść na poziom europejski. Dominic Boesel jest w moim zasięgu więc czekam na zaproszenie od teamu Sauerlanda – podsumował "Arab"

Najnowsze