Kamil Bednarek

i

Autor: fot. Tomasz Radzik/Super Express Kamil Bednarek stoczy w sobotę 10. walkę w karierze

Bednarek: Nie chcę sztucznie nabijać rekordu w Polsce, chcę się sprawdzić za granicą [TYLKO U NAS]

2021-10-23 12:15

Kamil Bednarek zapoluje dziś w Zakopanem na dziesiąte zwycięstwo w karierze. Rywalem Polaka na gali KnockOut Boxing Night 18 będzie Uriel Gonzalez. Przed sobotnim pojedynkiem porozmawialiśmy z Bednarkiem tylko o boksie, ale też tacierzyństwie i planach na przyszłość.

"Super Express": - Dziś twoja jubileuszowa 10. walka. Zadowolony jesteś ze swojej dotychczasowej kariery?

Kamil Bednarek: - Rekord 9-0, zero z tyłu, więc nie mogę narzekać. Jest fajnie, cieszę się z tego, jak to się toczy.

- A z doboru rywali też jesteś zadowolony?

- Nie zawsze. Jeśli walczyłbym co miesiąc, to na 2-3 walki jedna mogłaby być ze słabszym rywalem, tak żeby odpocząć. Ale np. pojedynek z Szubowem to była moim zdaniem katastrofa. Szanuję go, ale takie walki nic mi nie dają, wręcz mnie cofają. Potem biłem się z kolei z Macielem i to już był fajny przeciwnik. Na pewno klasa rywali musi się podnosić półka po półce, inaczej trudno się rozwijać.

- Dziś walczysz z Urielem Gonzalezm, z którym w lipcu bił się Mateusz Tryc. Chciałbyś wygrać efektowniej od niego?

- Nie traktuję tego jak korespondencyjnego pojedynku z Mateuszem. Bardziej podchodzę do tego na zasadzie, że skoro on sobie z nim poradził, to ja też raczej powinienem wygrać. Z Mateuszem kilka razy sparowaliśmy, pomagamy sobie i chciałbym, żeby to tak dalej wyglądało. Z polskich pięściarzy zdecydowanie najbardziej chciałbym się zmierzyć z Robertem Parzęczewskim. Mówiłem o tym już wielokrotnie i zdania nie zmieniam.

Kamil Bednarek dla "SE": Pracowałem w laboratorium, które zajmowało się hodowlą konopi

- W tobie i Fiodorze Czerkaszynie pokładane są duże nadzieje. To pomaga, mobilizuje, czy wręcz przeciwnie?

- Delikatnie to utrudnia, zwłaszcza, że już od pierwszej walki mówiono o mnie i pisano, że jestem dużym talentem itd. Muszę stoczyć jeszcze z 5-6 walk z rywalami pokroju Maciela, wygrać je i dopiero potem można by mnie tak wynosić do góry.

- Sam dolewasz oliwy do ognia, wspominając np. o walce z Canelo.

- To prawda, ale mówię to co myślę, to co mi się marzy. Trzeba mieć marzenia, cele, trzeba być w boksie pewnym siebie. Nie chce walczyć całe życie w Polsce, chcę w przyszłości walk właśnie z największymi kozakami. Po to to robię, po to boksuje. Nie tylko Canelo chodzi mi po głowie, także Rosado czy Munguia. Oczywiście mój poziom musi być adekwatny do poziomu, jaki oni prezentują. Muszę zapracować na takie walki i głęboko wierzę w to, że tak będzie.

- Wspomniałeś o Rosado, którego jakiś czas temu wielu ekspertów skreśliło, a teraz jest blisko wielkich walk. To też przykład na to, że zero w rekordzie to nie jedyna przepustka do pojedynków o dużą stawkę.

- Zgadza się. Ja oczywiście chciałbym mieć rekord 30-0, ale jeśli pojawi się okazja walki z kimś znaczącym, to nie będę się zastanawiać ani chwili. Taka walka, nawet jeśli przegrana, da mi zdecydowanie więcej, niż kilka wygranych z ogórkami. Ja nie chcę sztucznie nabijać rekordu w Polsce, gdzie się sprawdzić za granicą.

- Sparowałeś ostatnio z Czerkaszynem. Każdy, kto był z nim w ringu, wypowiada się o nim w samych superlatywach.

- I są to pochwały w pełni zasłużone, bo Fiodor to jest naprawdę kozak! Ma kapitalną czutkę, kapitalną pracę nóg, widać, że to taki typ sportowca - pracusia. Nie mam wątpliwości, że będzie w czołowej "10" na świecie. Nie daje w ringu w ogóle pomyśleć, nie przyjmuje głupich ciosów. Dla niego każdy sparing to jak walka. Jest z czego wyciągać wnioski po tych sparingach.

Masternak: Freaki przeminą, a boks pozostanie, bo boks to klasyk [TYLKO U NAS]

- Rozmawiamy kilka godzin przed walką. Jak spędzasz ten czas?

- Chcę się wyciszyć i tyle. Zresztą od 2-3 walk, od narodzin syna, w ogóle nie czuję presji, nie ma tego cieśnienia. Wiem po co wychodzę do ringu, wiem co mam tam robić, ale podchodzę do tego już zupełnie inaczej. Na początku to wstawałem rano, przeżywałem wszystko, była adrenalina, a teraz to zniknęło. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale tak właśnie jest. Może dlatego, że teraz to syn jest dla mnie numerem jeden w moim życiu.

- Kilka miesięcy Kuba jest już na świecie. Jak się odnajdujesz w roli ojca?

- Piękna sprawa, uwielbiam to. Jest zajebiście! To daje taką moc, że głowa mała. Chcę spędzać z nim każdą sekundę. Teraz boksuje też dla niego, żeby zapewnić mu lepszy start.

- Chciałbyś by w przyszłości też był pięściarzem?

- Na pewno kilka rund zrobimy, musi umieć się bronić, ale to wszystko. Tak szczerze, to nie chciałbym żeby boksował - czy to amatorsko, czy zawodowo. Za dużo wyrzeczeń, za duże ryzyko. Jak się uprze, to wiadomo, że mu nie zabronię, ale lepiej by było, gdyby poszedł w naukę (śmiech). Ja boks kocham, ale i nienawidzę. Wiem, że gdyby nie boks, to pewnie siedziałbym w więzieniu, ale to jest jednak ciężki kawałek chleba.

Polski pięściarz zachwycił "Biblię boksu". Kolejny pokaz "Magika" w Zakopanem

Sonda
Gale, której grupy boksu zawodowego, są najlepsze w Polsce?

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze