"Super Express": - Jak wpadłeś w kłopoty?
Kamil Bednarek (25 l.): - Przez głupotę przestałem boksować amatorsko i zacząłem kręcić się po mieście. Chciałem zarobić jakieś pieniądze, ale nie chciałem np. pójść do fabryki, by jakiś gamoń mówił mi co mam robić. Była więc ulica. W pewnym momencie pojawiła się opcja wyjazdu do Danii, a że była to w sumie łatwa kasa, a w Polsce nic mnie nie trzymało, to się zdecydowałem. Po kilku miesiącach wróciłem, oddałem długi i ponownie tam pojechałem.
- I czym się zajmowałeś w Danii?
- Na farmie pracowałem w laboratorium, które zajmowało się hodowlą konopi. Pełny profesjonalizm, maszyny, namioty. Byłem ogrodnikiem - podlewałem te krzaki, przycinałem je, suszyłem, ale resztą zajmował się już ktoś inny.
- Jak doszło do zatrzymania?
- Przebywałem w mieszkaniu, które znajdowało się nad tym laboratorium. Akurat był u mnie w odwiedzinach kumpel z Polski, jego też zamknęli, ale po kilki miesiącach wypuścili. Moje DNA znaleźli z kolei przy krzakach i ja za kratami spędziłem trochę więcej czasu. Co do samego zatrzymania to była dobra jazda - wpadli na grubo, jak do największych terrorystów. Zamknęli ulice, policja wparowała z psami, latarkami i pistoletami.
Andrzej Gołota jest stworzony do IMPREZOWANIA! Żona boksera pokazała ZDJĘCIE z urodzin legendy
- Jaki wyrok dostałeś?
- Półtora roku, ale podpisałem papiery, że przez dwanaście lat nie pojawię się w Danii i wypuścili mnie po połowie. Jak przekroczę we wspomnianym czasie ich granicę, to druga połowa zostanie odwieszona.
- Jak było w duńskim więzieniu?
- Ja w taki towarzystwie przebywałem i obracałem się wcześniej, więc wiedziałem jak się zachować. Zadałem kilka pytań, w kilku sytuacjach odpowiednio się zachowałem i szybko reszta wyczuła, że jestem w porządku. Wjechałem tam jak do siebie.
- Na początku pewnie była bariera językowa?
- Tak, ale szybko nauczyłem się angielskiego i z tego jestem zadowolony, bo teraz bez kłopotu dogadam się w tym języku. Dużo też czytałem, głównie Biblię. Dała mi sporo do myślenia. Dużo się modliłem, prosiłem Boga, by pomógł mi powrócić na dobrą drogę.
- Żałujesz tego, wstydzisz się tamtych czasów?
- Nie. Po pierwsze nauczyłem się angielskiego, po drugie zobaczyłem na kim tak naprawdę mogę polegać i jakich ludzi mam wokół siebie. Jakbym okradł babcię albo pobił jakiegoś dziadka to bym się wstydził, a tak to były tylko krzaki, nic mega złego. Gdybym mógł cofnąć czas, to niczego bym nie zmienił.
Artur Szpilka ZJADA BRĄZOWE TABLETKI. Pokazał jak działają. Szczekanie na cały dom!
- Jakie wnioski wyciągnąłeś z tej odsiadki?
- Takie, że trzeba zajmować się sobą a nie kolegami, bo na końcu i tak zostanie się tylko ze swoją kobietą i rodzicami. Trzeba radzić sobie samemu, a nie patrzeć na innych. Teraz już wiem, co jest dla mnie ważne.
- Trenowałeś za kratami?
- Pewnie. Miałem takim materac do spania, który stawiałem na kaloryferze i służył mi za worek. Do tego walka z cieniem i siłownia. Mówiłem tam wszystkim, że będę mistrzem świata, że udowodnię, że nie można mnie skreślać. Teraz czasami dostaje telefony od ludzi, którzy siedzą, że oglądają moje walki i mocno mi kibicują. Więzienie potraktowałem jako taki długi obóz przygotowawczy.
- Zanim trafiłeś za kraty to też trenowałeś?
- Tak. Pojechałem na dwa, trzy sparingi, zaprezentowałem się z bardzo dobrej strony, a że byli tam też trenerzy kadry Danii, to zaproponowali mi, bym pojechał z nimi na obóz. Jak dziś pamiętam, że obóz miał się zacząć 11 marca, ale 24 lutego mnie zamknęli. Kto wie, jakby się to wszystko potoczyło - może teraz boksowałbym pod duńską flagą? Na pewno i tam zrobiłbym dobre show.
- Wracając do odsiadki. Trzeba mieć mocną głowę, mocną psychikę, by wytrzymać za kratami?
- Tak. Byli tacy, co codziennie tylko narzekali, ale ja tam wszedłem ze świadomością, że muszę sobie ogarnąć życie tak, jakbym był na wolności. Musiałem sobie zagospodarować jakoś czas i w miarę normalnie funkcjonować. Tak też było. Byłem takim śmieszkiem, ze mną nikt się nie nudził. Któregoś dnia wpadłem na pomysł, że dorobię sobie sprzedając różańce. Poprosiłem rodziców, przysłali całe pudło, ale wszystko rozdałem za darmo. Zabawnych historii nie brakowało.
Garcia - Campbell NOKAUT WIDEO Brutalny cios na WĄTROBĘ zakończył hitową walkę!
- Odsiadka to już historia, teraz twoje całe życie to boks i ukochana Kamila.
- Zgadza się. Wkrótce zostanę ojcem i to mnie nakręca. Jak się urodzi, to w ogóle odetnę się od kumpli - będzie tylko sala, dom, sala dom i spacery z dzidziusiem. Akurat kilka dni temu po raz pierwszy poczułem jak syn kopie i to uczucie nie do opisania. Innych wrażeń już szukać nie muszę. Po tej przerwie świąteczno-noworocznej strasznie nie chciało mi się wracać na salę. Powiedziałem o tym Kamili, poprosiłem, by mnie jakimś słowem zmotywowała - ona się odwróciła, powiedziała tylko "tata" i pobiegłem na salę w podskokach.
- Jaki cel na 2021 rok?
- W światowym rankingu (boxrec.com, red.) chcę awansować do czołowej setki, a może i "80", a w europejskim do "30". Teraz jestem 117., więc to nie jest żadne jakieś super trudne zadanie. Czytam te wszystkie opinie ekspertów i bardzo mnie to cieszy oraz podbudowuje, ale wiem, że to dopiero początek i jeszcze dużo pracy przede mną. Na szczęście jest obok trener Piotr Wilczewski, który co prawda pochwali, jednak zawsze doda jakieś "ale". Jak już wspomniałem - ja będę mistrzem świata. Odkąd pamiętam tak uważałem. Teraz jest boks i to w nim chcę być najlepszy, ale gdybym grał w bierki, czy szachy, to i tam chciałbym być najlepszy. Tak mam, nic i nikt tego nie zmieni.