Masternak idzie na wojnę

i

Autor: MARCIN GADOMSKI/SUPER EXPRESS Masternak idzie na wojnę

"Czułem się niepotrzebny, chciałem skończyć z boksem” - Mateusz Masternak w szczerej rozmowie z SE

2019-05-18 11:07

Od ostatniej walki Mateusza Masternaka (41-5, 28 k.o.) minęło już niemal 7 miesięcy. W tym czasie w jego życiu działo się wiele – urodziła mu się córeczka, służył w wojsku i rozpoczął współpracę z nowym trenerem. Dla kibiców bokserskich najważniejsze jest jednak to, że „Master” niebawem wróci do ringu i jak sam twierdzi – chce udowodnić, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w zawodowym boksie.

 „Super Express”: - Na początku maja skończyłeś 32 lata. To dużo, jak dla pięściarza?

Mateusz Masternak: - Jak na zawodowego sportowca to już bardzo zaawansowany wiek. Strasznie ten czas szybko leci, ale mam taką zasadę, że staram się nie przejmować rzeczami, na które nie mam wpływu. Na upływający czas, niestety nie mam.

- Pojawiały się już pierwsze przemyślenia: „ile jeszcze będę to ciągnął”?

- Takie myśli miałem przed startem w turnieju WBSS. Byłem przekonany, że więcej ugram w tym turnieju, wychodziłem z nastawieniem, że pokonam Dorticosa, a potem Tabitiego. Jakbym tego dokonał to… już bym nie walczył. To byłby koniec mojej kariery.

- I nie wystąpiłbyś w finale?!

- Wystarczyłoby mi, jakbym zaszedł trochę dalej. Bez względu na wynik półfinału, nawet jeśli bym go wygrał, to prawdopodobnie byłby mój koniec. Nie ma jednak co gdybać. Daję sobie jeszcze jedną szansę.

- To chęć udowodnienia czegoś sobie, czy kibicom?

- Wydaje mi się, że mam wszystko, by osiągnąć sukces. Czasami brakowało mi szczęścia, czasem… złej krwi. Fizycznie jednak czuję się gotowy mierzyć się z każdym, bo przed żadnym cruiserem na świecie nie czuję większego respektu. Oczywiście, nie mówię tu o szacunku, bo szanuję wszystkich pięściarzy. Sportowo jednak nie mają dużo więcej ode mnie, a dużo więcej osiągnęli.

- Porażka z Dorticosem (w październiku ub. roku w Orlando Mateusz przegrał jednogłośnie na punkty – red.) długo siedziała w głowie?

- Długo czułem niesmak, pojawiły się myśli typu: „coś mogłem zrobić inaczej, czegoś mogłem zrobić więcej”. Historii jednak nie zmienię. Chcę jeszcze raz podjąć wyzwanie i jak lew, walczyć do ostatniej kropli krwi.

- To już ostatnie podejście, by spróbować osiągnąć coś wielkiego?

- Tak mi się wydaje. Daję sobie jeszcze raz szansę. Jeśli się nie uda, to będę starał się przekwalifikować i powoli będę chciał zapomnieć o życiu zawodniczym.

- By np. zostać… żołnierzem?

- Nie ukrywam, że myślę o pracy w wojsku, zresztą już jestem szeregowym! Zrobiłem szkolenie dla sportowców w 36. Dywizjonie Rakietowym Obrony Powietrznej w Mrzeżynie. Normalnie, trwa to 3 miesiące, ale w przyspieszonym trybie zrobiliśmy to w 7 dni. Miałem już przysięgę i teoretycznie jestem w kolejce po etat. Problem w tym, że… dla ludzi z moim wykształceniem w wojsku nie ma pracy.

- Czym chciałbyś zajmować się w wojsku?

- Chciałbym dostać się do zespołu sportowego. Mógłbym tam trenować młodzież, czyli to, co lubię. Gdyby udało się to pogodzić z karierą zawodniczą, byłbym bardzo zadowolony.

- Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie wojskiem?

- W pewnym wieku, mając trójkę dzieci, człowiek myśli o bardziej stabilnych rzeczach, niż sport. Sport jest piękny, ale zaczęło zastanawiać mnie moje zachowanie przed i po walce. W ostatnim czasie mam tak, że przed walką jestem pełen wigoru i chęci do życia, a później, jak muszę długo czekać na kolejny pojedynek czuję się jak… rycerz w czasie pokoju. Niepotrzebny na tym świecie. Tak jest skonstruowany człowiek – jeśli nie pracuje, to czuje się niepotrzebny. Chcę spróbować czegoś nowego.

Wyświetl ten post na Instagramie.
1? czy 2? ⁉️ #master Post udostępniony przez Mateusz Masternak (@mateusz_masternak)

- Takim nowym bodźcem jest współpraca z Gusem Currenem, z którym trenujesz od 2 tygodni?

- Gus to powiew świeżości w mojej karierze. Dzięki niemu, patrzę teraz optymistycznie na przyszłość.

Współpracę z Gusem zaoferował mi Mateusz Borek. Byłem akurat w Warszawie i Mateusz powiedział, że w stolicy jest też Gus i jeśli chcę to mogę spróbować. Nie naciskał, to była luźna propozycja i ucieszyłem się z niej. Miałem zobaczyć jak będzie mi się podobało, jeśli byłoby coś nie tak, to miałem uznać, że nie było tematu.

- Chyba jednak się spodobało?

- Gus jest bardzo pozytywną osobą, wprowadza bardzo dobrą atmosferę na sali. Ja, z natury jestem bardzo poważny i gdyby jeszcze taki sam był trener, atmosfera na sali byłaby przygnębiająca. Gus jest uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia, a przy tym ma twardy charakter i nie pozwala się dominować. Ktoś taki był mi potrzebny. Po pierwszym treningu powiedziałem Mateuszowi, że jeśli Gus się zgodzi, to jestem zdecydowany na współpracę z nim.

- To będzie długofalowa współpraca?

- W najbliższym pojedynku Gus na pewno będzie w moim narożniku. Niewykluczone, że w przyszłości również.

- Skoro już jesteśmy przy następnym pojedynku - to prawda, że dostałeś ofertę walki w… Australii?

- Była taka oferta, miałem walczyć z niepokonanym mańkutem (chodzi o Jaia Opetaię, legitymującego się bilansem 17-0, 14 k.o. – red.). Miałem jednak wrażenie, że wszystko jest robione „na szybko”, dlatego zrezygnowałem.

- Pozostałe oferty pochodzą z Rosji? Mówi się, że miałbyś się zmierzyć z Aleksiejem Jegorowem (8-0, 6 k.o.) bądź Dmitrijem Kudriaszowem (23-2, 23 k.o.).

- Są oferty, ale w grę wchodzi nie tylko Rosja. Z któregoś z zaproszeń na pewno skorzystam.

- Jeśli będzie to Rosja to chyba nie masz stamtąd zbyt dobrych wspomnień… (w 2013 roku Masternak przegrał przez t.k.o. w 11 rundzie z Grigorijem Drozdem i poniósł pierwszą porażkę w karierze – red.).

- Z wielu miejsc nie mam dobrych wspomnień, ale nie myślę o tym. Wiadomo, że najlepiej byłoby boksować w Polsce na PBN-ach, na swoich warunkach. Ale nie zawsze tak można. Z niejednego pieca jadłem już chleb więc dam sobie jeszcze jedną szansę, by powalczyć na trudnym terenie.

- W przeszłości miałeś duże problemy ze wzrokiem. Udało się już wyprostować sytuację?

- Jedyna zmiana to taka, że noszę okulary. Problemy ze wzrokiem dokuczały mi w życiu codziennym, ale w okularach jest zdecydowanie lepiej. W ringu mi to nie przeszkadza, zatem nie ma co się rozczulać.

- By zakończyć rozmowę pozytywnym akcentem zapytam – jak to jest po raz pierwszy zostać ojcem córeczki?

- Fantastyczne uczucie! Malwina to prawdziwa dama, kobieta. Ma raptem pół roczku, a już zdarzają się jej zmiany nastroju (śmiech). Jest dla nas całym światem. Kiedyś, jak nasi synowie byli jeszcze mali, wynieśliśmy z żoną sprzęt na strych, bo byliśmy pewni, że nie będziemy mieli więcej dzieci. Odkąd pojawiła się Malwina, nie wyobrażamy sobie życia bez niej.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze