„Diablo” pokazał charakter godny mistrza. W trzeciej rundzie był na deskach, a po pierwszych pięciu przegrywał na punkty u każdego z sędziów. Potem powalił Rosjanina cztery razy – w szóstym starciu, siódmym oraz dwukrotnie w ósmym i sędzia przerwał walkę.
– Nigdy w siebie nie wątpię. W trzeciej rundzie przysiadłem, ale nie było to po ciosie. Przyjąłem mocny prawy sierpowy, potem jeszcze jeden cios i kolejny w tył głowy, to myślę: siądę sobie, złapię oddech – tłumaczył. Potem „Diablo” zaczął się rozkręcać. – Po pierwszym nokdaunie Czakijewa wiedziałem, że zaczyna się moje dzieło zniszczenia. To była jedna z najlepszych walk w mojej karierze – mówił Włodarczyk, który teraz myśli o odpoczynku.
– Trzeba wybrać się gdzieś w ciepełko. Synka Cezarego wysyłamy z babcią na Fuerteventurę, a my z żoną Gosią udamy się gdzieś na drugi koniec – uśmiecha się „Diablo”.
Przemysław Saleta o walce Włodarczyk – Czakijew: Czapki z głów przed Diablo
„Diablo” jest pięściarzem, który potrafi doprowadzić człowieka do zawału serca. Choć trzymałem kciuki za zwycięstwo, obawiałem się porażki na punkty i tak też ta walka wyglądała. Na początku miałem trochę pretensji, że Krzysiek nie wywiera presji na rywalu, nie męczy go. Pierwszy lewy sierpowy naszego mistrza zmienił jednak obraz walki. Czapki z głów przed „Diablo”, bo jest pięściarzem, który przysparza człowiekowi dużo nerwów, ale w każdej chwili i z każdym potrafi wygrać przez nokaut.