„Super Express”: - Jak doszło do tego, że grupa Queensberry zainteresowała się polskim rynkiem?
Francis Warren: - Kilka lat temu poznałem Mariusza Krawczyńskiego, który jest wielkim pasjonatem boksu. Dużo rozmawialiśmy o pięściarstwie, o sytuacji dyscypliny w Polsce. Na Wyspach jest sporo pięściarzy polskiego pochodzenia i tak od słowa do słowa padł pomysł: hej, a może spróbujemy zrobić coś wspólnie w Polsce? Tak powstało Queensberry Polska. Za nami rok intensywnej pracy nad organizacją, kontaktami itd. Myślę, że wszystko udało się fajnie spiąć. Na tyle, że będziemy konkurencyjni na polskim rynku.
- Mogę prosić o szczegóły?
- Udało się porozumieć z telewizją Polsat w sprawie wieloletniego kontraktu. Mamy świetnego fachowca Fiodora Łapina, który będzie się dzielił swoim wieloletnim doświadczeniem. Pierwsze show już 21 listopada na Zamku w Gniewie i mówię wam, że to będzie boks na wysokim poziomie. W walce wieczoru wystąpi Paweł Augustynik, który jest świetnym pięściarzem. Może zostać mistrzem świata. Jestem podekscytowany przed premierową galą.
"Nie chcemy wojen, chcemy budować polski boks" - Queensberry Polska, nowa siła na rynku?
- Jaka jest misja Queensberry w Polsce?
- Byłem w szoku, gdy pan Marian Kmita powiedział mi ilu polskich pięściarzy ma szanse na kwalifikację olimpijską. To było dla mnie wielkie zaskoczenie, bo pamiętam Polskę, jako potęgę boksu. Macie wielkie tradycje, dlatego wiedziałem, że coś tu jest nie tak.
Z Mariuszem chcemy inwestować w młodzież. Rozwijać młodych chłopaków, którzy jutro mogą zostać nowymi gwiazdami. Polska ma świetnych pięściarzy, wystarczy tylko wymienić Adama Kownackiego, Krzysztofa Głowackiego czy Kamila Szeremetę. Nie ma ich zbyt wielu, ale właśnie dlatego trzeba wyszukiwać i rozwijać te talenty. Chcemy „produkować” mistrzów. Chcemy, by Polska znów stała się ważną częścią światowego boksu.
- To chyba jednak będzie trudno zadanie, skoro Polska czeka na medal na igrzyskach już 28 lat?
- Nie mogłem uwierzyć, gdy się o tym dowiedziałem. Zgadza się, przed nami trudna praca, ale nasz team jest na to gotowy. Ja mam duże doświadczenie, a Mariusz ogromny zapał i wierzę, że jesteśmy w stanie dla tych chłopaków zrobić wielkie rzeczy.
- Jaka będzie rola Fiodora Łapina w Queensberry Polska?
- To fantastyczny człowiek i znakomity szkoleniowiec, a jego wiedza jest dla naszej grupy bezcenna. Będzie odpowiadał za część sportową i pion szkoleniowy, będzie oceniał potencjalnych kandydatów do grupy. Również będzie nam doradzał w kwestii matchmakingu. Bardzo się cieszę, że będziemy razem współpracować.
Oto przyszłość polskiego boksu? 14-letni Maciej Marchel chce pójść w ślady Jerzego Kuleja
- Co możemy powiedzieć o premierowej imprezie, która odbędzie się 21 listopada na Zamku w Gniewie?
- W ramach poszukiwania młodych talentów odbędą się u nas pojedynki boksu amatorskiego i zawodowego. W walkach zawodowych zobaczymy m.in. debiutantów, mieszkających na co dzień w Wielkiej Brytanii, czyli Ryszarda Lewickiego i Kamila Długosza. Moim zdaniem, mają przed sobą wielką przyszłość. Tak samo, jak Michał Soczyński. W walce wieczoru wystąpi Paweł Augustynik, o którym już mówiłem i Dariusz Sęk i myślę, że będzie to bardzo dobra walka. Znam Darka od wielu lat, bo przylatywał do Wielkiej Brytanii na sparingi. Ostatnie walki mu nie wyszły, ale wiem, że nie chce zawieść kibiców i będzie dobrze przygotowany do pojedynku z Augustynikiem.
- Pandemia nie wpłynie na wasze plany?
- Nie da się ukryć, że koronawirus nie ułatwia nam zadania, ale wiemy, co robimy. Bazami Queensberry Polska będą dwa zamki – jeden w Gniewie, drugi w Giżycku. Wiem, że w Polsce weszły nowe obostrzenia i nawet jeśli nie będziemy mogli zorganizować imprezy z udziałem kibiców, gale się odbędą, właśnie w tych miejscach. Nie ma co ukrywać, my jako promotorzy chcemy sprzedawać bilety, bo boks to biznes, ale najważniejszym naszym zadaniem jest, by pięściarze zachowali aktywność.
- To prawda, że chcieliście zaprosić Tysona Fury’ego na galę w Gniewie?
- Tak. Będziemy zapraszać gwiazdy boksu z Wielkiej Brytanii, na pewno będą bardzo chętni, by wspierać Queensberry Polska. Niestety, ze względu na okres, w jakim się znajdujemy, jest to bardzo trudne. Jak wszystko wróci do normy, na pewno kogoś zaprosimy.
- Zna pan szefa Knockout Promotions Andrzeja Wasilewskiego? Delikatnie mówiąc, nie jest fanem powstania Queensberry w Polsce.
- Wiem, kim jest, ale nigdy się nie poznaliśmy. Cóż, może nie jest aż tak bardzo zainteresowany wspólną odbudową boksu. Mnie interesuje wyłącznie rozwój zawodników i polskiego pięściarstwa, by wrócił na właściwe miejsce w światowej hierarchii. Powinien być zdecydowanie wyżej.
Widzę wielu pięściarzy, którzy mają po 15 walk, wszystkie w Polsce, a żeby walczyć o mistrzowski pas, muszą wyjeżdżać do Stanów, Wielkiej Brytanii czy Rosji. Chciałbym, by walczyli w Polsce, by tu budowali swoich kibiców, by mieli przewagę własnego podwórka. Warszawa, Kraków, Wrocław… wyobraź sobie to – kilkadziesiąt tysięcy kibiców na stadionie i walka o mistrzowski pas w Polsce. Dlaczego Głowacki musi lecieć na walkę o pas WBO do Wielkiej Brytanii? Dlaczego nie można było ściągnąć Okoliego do Polski?
- Powód jest prosty – kasa.
- To niech promotorzy szukają tej kasy, bo my właśnie zamierzamy tak robić!