"Super Express": - Wracasz do Wałcza po niespełna czterech latach. Wtedy wygrałeś błyskawicznie z Santanderem Silgado. Jak będzie teraz?
Krzysztof Głowacki: - Teraz na pewno też będzie wygrana, innej opcji nie biorę pod uwagę.
Różański pobije się o pas mistrza świata! "Nie jestem na straconej pozycji" [TYLKO U NAS]
- Kilka tygodni temu powiedziałeś mi, że nie chcesz się bić z kelnerami, ale twój najbliższy rywal delikatnie mówiąc do najlepszych nie należy.
- Wydaję mi się, że teraz też wygram szybko, ale nie lekceważę rywala. Muszę być skoncentrowany i uważny od samego początku. Meksykanin może okazać się niewygodnym przeciwnikiem i zamiast szybkiego zwycięstwa będzie boksować cały dystans. Nadal jednak podtrzymuję zdanie, że nie chcę się bić z kelnerami, ale takie są realia w polskim boksie. Za takie kwoty nikt dobry do nas nie przyjedzie. Muszę wyjść, zrobić swoje, zrzucić rdzę i potem będziemy celować w coś większego.
- Nie było cię w ringu ponad rok. Jest znak zapytania przed powrotem?
- Jak najbardziej. Sam nie wiem jak to może wyglądać w sobotę. Mamy plan z trenerem, ale dopiero w ringu okaże się, czy jestem w stanie go zrealizować. To będzie też pierwsza moja walka z Andrzejem Liczikiem w narożniku i stąd podwójna presja na mnie ciąży, bo w razie gorszego występu oberwie się także jemu.
- Masz w sobie nadal ten ogień do walki?
- Zdecydowanie! Czasami lubię poboksować fajnie technicznie, ale uwielbiam też się pobić. Jak jest nudno i nic się nie dzieje, to fajnie jest przyjąć jakiś cios, zaraz oddać, wtedy są emocje, a kibicom to się podoba.
- Wspomniałeś o celowaniu w coś większego. Jaki jest twój plan na ten rok?
- Nie lubię mówić o planach i wybieganiu za plecy najbliższego rywala. W sobotę muszę pokazać jak najlepszego Głowackiego w ringu, bo wtedy będzie też inna rozmowa z największymi promotorami. Ten pojedynek naprawdę wiele mi powie. Jak będzie ok, to przed wakacjami chciałbym jakąś mocniejszą walkę, po której wskoczę do rankingów i wtedy pod koniec roku starcie o pas. Wóz albo przewóz, albo idziemy do przodu, albo kredki do tornistra i spadam.
Polka najseksowniejszą pięściarką świata? Kasia Dziurska będzie bić się w ringu! Zobacz jej zdjęcia
- Czyli to będą kluczowe miesiące dla twojej kariery?
- Tak to sobie założyłem. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to będzie koniec mojej kariery i przygody z boksem. Plan jest taki, że wszystko zaczęło się w Wałczu i tam to się zakończy, ale mam nadzieję, że nie będę musiał kończyć już w tym roku. Wierzę, że zdobędę pas i przywiozę go do Polski.
- A jak się zapatrujesz na pojedynek z kimś z Polski?
- Na pewno nie będę boksować z nikim z mojej sali. Nie wyobrażam sobie tego - trener Liczik jedną rundę byłby w moim narożniku, a drugą np. u Michała Cieślaka czy Adama Balskiego? Nie ma szans.
- Cieślak, Balski czy Krzysztof Włodarczyk zatem odpadają, ale zostaje m.in. Mateusz Masternak.
- Wkrótce możemy być razem wysoko w rankingach i wtedy wzajemne wybijanie się byłoby bez sensu. Ja mogę przecież walczyć o pas jednej federacji, Mateusz o pas drugiej. Gdybyśmy jednak, odpukać, przegrali te najważniejsze batalie, to wtedy czemu nie? Ja jestem otwarty, wszystko jest do dogadania, finanse także. Wolałbym jednak, by jak najwięcej Polaków walczyło o pasy, bo nasz boks jest w przeogromnym dołku, prawie na świecie nie istnieje i fajnie byłoby mieć w końcu jakiś pas w kraju.
Denis Załęcki zmierzy się z Mateuszem Kubiszynem na High League 3! Wielki hit został ogłoszony
- Na koniec pytanie o Artura Szpilkę, który w czerwcu zadebiutuje w MMA, a jego rywalem będzie dobrze ci znany Siergiej Radczenko. Jak to widzisz?
- Fajna inicjatywa, widzę iskierkę w oczach Artura. Coś się otworzyło. Cieszę się, że wraca. Na razie do klatki, ale może wróci też do boksu? Kto wie. Co do walki z Radczenko w MMA to stawiam, że pojedynek raczej rozstrzygnie się w stójce. Oczywiście trzymam kciuki za Artura i stawiam na niego!