Lisa łatwo jest skutecznie zaatakować, ponieważ bywa, że sam się o to prosi. Choćby dlatego, że często jego programy w telewizji publicznej można odbierać jako promocje "Newsweeka", którego naczelnym jest popularny dziennikarz.
Łatwo znaleźć przykłady programów, w których tematem wiodącym jest problematyka z okładki tygodnika Lisa.
Ale czy gonienie go za zaproszenie do talk-show Andrzeja Gołoty jest słuszne? Wątpliwe - nie było większego wydarzenia w miniony weekend, które do tego stopnie elektryzowałoby Polaków, niż Polsat Boxing Night.
Dostęp do transmisji w systemie Pay Per View wykupiło ponad 120 000 rodaków, blisko 600 000 odwiedziło nasz protal w poszukiwaniu informacji o gali boksu, a pewnie kilka ładnych milionów oglądało walkę Gołota vs. Saleta na nielegalnych streamach wideo.
Owszem, Gołota - choć cieszył się sympatią chociażby Wisławy Szymborskiej - nie jest wielkim mówcą i erudytą, ale ma coś, czego wielu krytykującym zaproszenie boksera do programu brakuje - charyzmę i magnetyzm przyciągający uwagę milionów Polaków.
Lis wykazał się tym razem wyczuciem nastrojów społecznych. W pierwszej części programu nie męczył widzów kolejnymi wynurzeniami Kazimiery Szczuki czy Magdaleny Środy na tematy marginalne, tylko szukał odpowiedzi na nurtujące nas wszystkich pytanie: czy to ostateczny koniec kariery Andrzej Gołoty?
Inna sprawa, że konkretnej odpowiedzi Lis nie znalazł.