"Super Express": - Zobaczymy jeszcze Gołotę w ringu?
Andrzej Gmitruk: - To jest decyzja Andrzeja i Marioli. Ja zawsze podejmę się trenowania Andrzeja, bo mam z nim mocny kontakt emocjonalny.
- Czego zabrakło w walce z Saletą?
- Luzu, za dużo było emocji i nerwów. Prasa, media, kibice, wielkie oczekiwania... Liczyliśmy, że Przemek nie wytrzyma do końca, a on był świetnie przygotowany. Po momentach kryzysu wracał do walki, nam tego brakowało.
- Andrzej słuchał pana w ringu?
- Andrzej miał wielkie obciążenie psychiczne. Był tak dobrze przygotowany, że nie dopuszczał do siebie myśli, że tak źle może się to skończyć. Ja myślałem podobnie. Nie wyszło tak, jak planowaliśmy.
- Co by pan dziś zmienił w przygotowaniach?
- Dołożyłbym obóz w górach, bardziej popracowałbym nad kondycją. Zabrakło nam trochę czasu, chociaż te dwa miesiące Andrzej przepracował naprawdę solidnie. Obydwaj zaimponowali wielkim hartem ducha, dali wspaniałe widowisko. A po walce pokazali kulturę i szacunek dla rywala. Przemek mógł krzyczeć, że jest najlepszy, a powiedział, że Gołota był i będzie numerem 1 w polskim boksie. Andrzej po walce pokazał walkę z cieniem, dał znak, że mógłby dalej boksować.
- Po walce Andrzej przyznał, że już chyba nie rozumie boksu.
- Decyzja o zakończeniu kariery to najcięższy moment w życiu sportowca. Muhammad Ali przegrał dwie ostatnie walki, a do dziś jest legendą. Gołota też pozostanie legendą, ale czas płynie nieubłaganie.
- Czekamy na decyzję Andrzeja. Wróci na ring?
- Zawsze będziemy czekać na Andrzeja, czy to na lotnisku, czy na sali treningowej. Decyzję podejmie jednak Andrzej z żoną. Mają rodzinę, dzieci, muszą brać to wszystko pod uwagę.