Krzysztof Włodarczyk grzmotnął Włocha!

2010-05-17 8:25

Obiecywał, że zdobędzie mistrzowski pas i dotrzymał słowa. Krzysztof Włodarczyk (29 l.) w ósmej rundzie znokautował Giacobbe Fragomeniego (40 l.) i wywalczył najbardziej prestiżowy tytuł w wadze junior ciężkiej.

Polak do ringu po raz pierwszy w karierze wychodził w rytm ostrego utworu zespołu AC/DC "Thunderstruck" ("Rażony gromem"). "Diablo" zapowiadał, że Włoch padnie rażony gromem i dwa razy dopiął swego.

W dwóch pierwszych rundach Włodarczyk pozwolił boksować rywalowi, potem wziął się do roboty i wygrał już wszystkie starcia. Pod koniec szóstej rundy potężny prawy sierpowy rzucił na deski Fragomeniego, byłego mistrza świata i Europy. Gong uratował zamroczonego Włocha przed nokautem, ale i tak był to dla niego początek końca.

Przeczytaj koniecznie: Diablo opijał pas

W ósmej rundzie "Diablo" trafił mocnym podbródkowym, zepchnął rywala do narożnika i zasypał całą serią potężnych ciosów. Fragomeni padł na deski i powiedział sędziemu, że ma dość tego lania.

"Diablo" to trzeci polski mistrz

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk (29 l.) to dopiero trzeci w historii polski mistrz świata. Przed nim tytuły zdobywali tylko Dariusz Michalczewski (42 l.) oraz Tomasz Adamek (33 l.) - obaj w wagach półciężkiej oraz junior ciężkiej.

Walki o mistrzostwo świata przegrali Andrzej Gołota (42 l.), Maciej Zegan (35 l.) oraz Aleksy Kuziemski (33 l.).

Już wkrótce do pojedynków o mistrzowskie pasy staną Albert Sosnowski (31 l., waga ciężka) oraz Rafał Jackiewicz (33 l., waga półśrednia).

Sprawdź też: Walka Włodarczyk - Fragomeni: Diablo wygrał, teraz kupi sobie motor - Suzuki GSX-R 1000 (GALERIA)

Wytrzymałem 2 miesiące bez seksu!

Ależ to była walka! Krzysztof Włodarczyk (29 l.) we wspaniałym stylu znokautował Giacobbe Fragomeniego (40 l.) i zdobył prestiżowy tytuł mistrza świata WBC wagi junior ciężkiej. "Diablo" po pojedynku nie potrafił powstrzymać łez szczęścia. A jeszcze w czasie rozgrzewki przed walką odnowiła mu się kontuzja prawej ręki!

- Przed walką byłem grzeczny i spokojny jak nigdy wcześniej. Nic nie przeskrobałem, nie było żadnych wyskoków. Skoncentrowałem się na tym, co najważniejsze. Przed walką synek powiedział mi przez telefon: "Tatuś, bardzo na ciebie liczę". Nie mogłem go zawieść - mówił nowy mistrz świata tuż po walce.

- Wszystko poszło po twojej myśli?

- Nie do końca, na ostatnim sparingu nabawiłem się kontuzji prawej ręki. Nie mogłem boksować, ręka była sina. Do walki wychodziłem w lekkim strachu, nie wiedziałem, czy będę mógł bić prawą ręką. Kiedy go trafiałem, czułem, że coś jest nie tak.

- Dużo poświęciłeś, by zostać mistrzem świata...

- Nigdy tak ciężko nie trenowałem. Moja żona Gosia powiedziała mi, że mistrz świata David Haye przed walką sześć tygodni nie uprawiał seksu, żeby mieć więcej siły i energii w ringu. Ja go pobiłem, bo przez dwa miesiące nic nie było. Ale bez obaw, wyjedziemy na długie wakacje i nadrobimy zaległości (śmiech).

- Efekt abstynencji było widać. Byłeś znakomicie przygotowany.

- Świetnie chodziłem na nogach i to zadecydowało o zwycięstwie. Takie były założenia. Ślepo słuchałem trenera i to przyniosło skutek. Tak będzie już zawsze, do końca kariery będę słuchał Fiodora Łapina.

- Poczułeś ciosy Fragomeniego?

- Trochę. Wiedziałem, że jak czysto trafi, to może być kiepsko. Po szóstej rundzie trener mnie stopował, mówił, żebym się nie podniecał jednym nokdaunem, tylko dalej spokojnie boksował.

Najnowsze