Podczas rodzinnego wypoczynku w 2013 roku rozegrała się prawdziwa tragedia. 8-letni syn Rowana Martina zaczął zachowywać się dziwnie i zwrócił na siebie szczególną uwagę rodziców. Ci wyciągnęli w końcu od dziecka jaka jest przyczyna jego przygnębienia. Okazało się, że 20-letni mężczyzna, który opiekował się synem Martina i jego młodszym kuzynem, molestował chłopców. Na jego telefonie znaleziono zdjęcia i filmy, które jednoznacznie go obciążały. Zawodnik MMA skopiował pliki i przedstawił je przed sądem. To nie wystarczyło.
Ku zaskoczeniu wszystkich, hiszpański wymiar sprawiedliwości uwolnił 20-letniego sąsiada. Uznał, że materiał dowody jest niewystarczający. Dowody przekazane przez Martina nazwał nielegalnymi i nie wziął ich pod uwagę przy decyzji o wyroku. 33-letni Martin całkowicie się załamał. Wyrzucał sobie, że nie obronił swojej rodziny przed tragedią i nie był w stanie doprowadzić do wymierzenia sprawiedliwości. Popadł w depresję. Odłożył treningi. Uzależnił się od tabletek. Brał 42 pigułki dziennie. Aż w końcu zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
Przez przypadek Martin natknął się na ulicy na sprawcę tragedii sprzed lat. Nie zastanawiał się ani chwili. Napadł na mężczyznę, uderzył go "z byka" i tylko reakcja przechodniów powstrzymała go przed dalszymi ciosami. Sprawa trafiła oczywiście do sądu, a ten skazał Rowana na 3 miesiące pozbawienia wolności. Wtedy fighter postanowił podzielić się ze światem swoją historią. Poruszył nią wielu. Sam złożył apelację i otrzymał słowa wsparcia od licznych rodaków. W Hiszpanii spora grupa zaangażowała się w obronę zawodnika MMA. Dla nich też nie do pomyślenia jest fakt, że Martin może trafić za kratki.