W marcu zeszłego roku Kownacki niespodziewanie przegrał przed czasem z Heleniusem, ponosząc pierwszą porażkę w karierze. Od razu po przegranej zaczął wspominać o rewanżu - na każdym kroku zaznaczał, że to był tylko i wyłącznie wypadek przy pracy.
Po 581 dniach po raz drugi wyszedł z Finem do ringu i po raz drugi musiał uznać jego wyższość. Już w 1. rundzie Helenius mocno go poturbował i potem z zimną krwią dokończył dzieła zniszczenia. Ostatecznie Kownacki został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa.
Fury czy Usyk? Zapytaliśmy polskich pięściarzy, zdania są podzielone! [TYLKO U NAS]
Polak tuż po walce przeprosił kibiców, ale na więcej słów zdecydował się dopiero teraz.
- Sobotnia walka nie poszła tak, jak bym sobie tego życzył. Niskie ciosy nie były celowe, starałem się trafiać na korpus. Chciałem trzymać się blisko Heleniusa, ale ze złamaną kością oczodołu nic nie widziałem na lewe oko. Od drugiej rundy walczyłem tylko sercem. Dziękuję wszystkim za ciepłe komentarze. Czekam aż mały Teddy przyjdzie na ten świat, żeby oderwać moje myśli od walki - napisał Kownacki w mediach społecznościowych.