"Super Express": - Od kiedy wiedziałeś, że będziesz walczył z Sadikim?
Krzysztof Głowacki: - Od około trzech tygodni. Początkowo miałem walczyć z kimś innym, a Sadiki miał być dla "Diablo", ale się pozmieniało. Kongijczycy są niebezpieczni, muszę uważać.
- Jak forma?
- Coraz lepiej, ale nie oszukujmy się, to nie jest forma na walkę o mistrzostwo świata. Mam w sobie jeszcze duże rezerwy. Zbudowałem taką dyspozycję, by spokojnie wygrać z Sadikim, a forma życia przyjdzie na koniec roku, kiedy - mam nadzieję - dostanę walkę o mistrzostwo.
- Poprzedni rok był dla ciebie...
- Stracony! Stoczyłem tylko dwie walki, które nie były jakieś super w moim wykonaniu (obie wygrane przed czasem - red.). Miałem też problemy z kontuzjami, doskwierał mi ból w prawym łokciu.
- Kontuzja prawej ręki odzywa się co jakiś czas. Nie chcesz raz na zawsze jej wyleczyć?
- Nie mam czasu. Jeśli położyłbym się na operacyjny stół, miałbym trzy, cztery miesiące wyjęte z życia, a i tak nie byłoby gwarancji, że wszystko będzie w porządku. Ten rok może być dla mnie przełomowy, bo w maju po turnieju World Boxing Super Series nastąpi nowe rozdanie w wadze junior ciężkiej. Jestem wysoko w rankingach i liczę na walkę o pas pod koniec roku.
- W WBSS kibicujesz Usykowi?
- W jego ostatniej walce trzymałem kciuki za Briedisa, ale się nie udało. Usyk jest stawiany w roli faworyta i niech wygra, ale niech tylko nie ucieka przede mną do wagi ciężkiej! Niech da mi rewanż! (Usyk odebrał "Główce" pas WBO w 2016 r. - red.).
Zobacz również: Adam Balski: Mogę walczyć z Diablo!