Chyba nie takiego pojedynku spodziewał się Mamed Chalidow. Prawdziwy dominator federacji KSW w pierwszych dwóch rundach nie potrafił przejąć inicjatywy w walce z Brettem Cooperem. Amerykanin pozwalał się napocząć Polakowi, ale nie tylko skutecznie odpowiadał, ale również momentami przejmował inicjatywę. Po dwóch rundach to on wydawał się prowadzić na punkty.
Pudzianowski pokonał Nastulę po dogrywce!
W trzeciej rundzie Chalidow wreszcie zaatakował i kilka razy sprowadził rywala do parteru. Cooper bronił się jednak skutecznie i ostatecznie doprowadził do sytuacji, w której o wszystkim zadecydować mieli sędziowie.
Ci nie mieli wątpliwości. Przyznali prawdziwemu dominatorowi KSW jednogłośne zwycięstwo. Dopiero po walce okazało się, że Mamed tak naprawdę w ogóle nie powinien był wychodzić do oktagonu. Fighter przyznał się bowiem, że leczy bolesną kontuzję kręgosłupa i na arenę wyszedł na własną odpowiedzialność.
- Warto było tu być! Pozdrawiam - zakończył występ krótkim wystąpieniem, wprawiając publikę w ekstazę!
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail