W Warszawie na potyczce Legii z Imperium Boxing Wałbrzych pojawiło się wiele gwiazd, a wśród nich legendy stołecznego klubu. W tym gronie był właśnie Kosedowski, który w barwach warszawian występował w latach 1979–1989. W tym czasie zdobył cztery tytuły indywidualnego mistrza Polski.
- Emocje mnie poniosły, pojawiły się łzy. Ja i moi koledzy, ale też kibice polskiego boksu, czekaliśmy na to 22 lata. Moich sukcesów nie byłoby bez ligi i uważam, że powrót tych rozgrywek to ogromny krok do tego, byśmy doczekali się kolejnych medali olimpijskich - powiedział nam Kosedowski.
Kosedowski o Polskiej Lidze Boksu: Ta liga jest zbawieniem, butlą tlenu dla naszego boksu
Były znakomity pięściarz nie ma złudzeń, że te wspomniane medale być może uda się już wywalczyć za trzy lata na igrzyskach w Los Angeles.
- Ta liga jest zbawieniem, butlą tlenu dla naszego boksu, tak samą zresztą jak ogromną butlę tlenu dała nam Julia Szeremeta, zdobywając srebro w Paryżu. Mamy dużo zdolnej młodzieży, mamy fajnych chłopaków i fajne dziewczyny i wierzę głęboko w to, że to wykorzystamy. A jak nie wykorzystamy, to wyjdziemy na oszołomów i baranów - zaznaczył Kosedowski.
Kosedowski o obcokrajowcach w Polskiej Lidze Boksu: Do końca nie jestem aż takim entuzjastą
W zgłoszonych do Polskiego Związku Bokserskiego składach znaleźli się wszyscy najlepsi pięściarze znad Wisły, kilku zawodowców, ale też zagraniczne gwiazdy na czele z Ołeksandrem Chyżniakiem. Ukrainiec, mistrz olimpijski z Paryża i wicemistrz z Tokio, reprezentować będzie barwy KKB Rushh Kielce.
- To pan pięściarz i oczywiście oglądanie takiego zawodnika to wielka przyjemność, ale ja do końca nie jestem aż takim entuzjastą występów obcokrajowców w naszej lidze. Jak nie mamy wśród seniorów kogoś w danej kategorii wagowej, to wystawmy juniora. Niech się taki chłopak rozwija, niech z walki na walkę idzie do przodu. To będzie dla niego wielkie wyróżnienie, dostanie kopa, jego rówieśnicy będą mu zazdrościć i zrobią wszystko, by pójść w jego ślady. Liga to idealne miejsce do tego, byśmy wychowali przyszłych mistrzów. To jest proces, potrzeba cierpliwości, ale innej drogi nie ma - zakończył Kosedowski.