Sianos okładał rywala w parterze w walce bokserskiej, teraz się tłumaczy
Na gali Kapeo Rocky Boxing Night wydarzeniem wieczoru była walka o pas mistrza Polski w wadze ciężkiej między Adamem Kownackim i Kacprem Meyną. Przed ich starciem doszło jednak do wielkiego skandalu, który nieomal nie zakończył się przerwaniem gali! Debiutujący w boksie zawodnik MMA Marcin Sianos w drugiej rundzie walki z Arturem Bizewskim obalił rywala chwytem rodem z mieszanych sztuk walki, a potem wszedł w dosiadł i zaczął okładać w parterze pięściami i łokciami. Nie było innej możliwości, jak dyskwalifikacja Sianosa i wskazanie Bizewskiego jako zwycięzcy. Wszystko wskazuje także na to, że zawodnika MMA czeka dożywotnie wykluczenie z walk bokserskich w oficjalnych zawodach. Teraz Sianos szeroko tłumaczy zajścia z gali.
Marcin Sianos mówi wprost: zadziałał instynkt
W rozmowie z Andrzejem Kostyrą zawodnik walczący wcześniej w FEN czy Babilon MMA tłumaczy, że w trakcie walki nie opanował emocji i zadziałał instynktownie, jak w walkach MMA. – Nie potrafię tego wytłumaczyć. (…) zadziałał instynkt z MMA, to co robię przez całe życie tak naprawdę. Wygrywałem pierwszą rundę, w drugiej wygrywałem już do wiwatu, tak naprawdę wystarczył jeden-dwa ciosy, 10 sekund i miałbym walkę skończoną przed czasem. (…) Bizewski po moich ciosach zaczął się „kleić” do mnie, a ja się obniżyłem, obaliłem i już poszedł automat – tłumaczył Sianos. Jak podkreślił, zdaje sobie sprawę z tego co zrobił i wie, że jego droga do walk bokserskich została zamknięta, przeprosił też Bizewskiego za swoje faule.
Zawodnik MMA ma jednak żal do promotora Bizewskiego za jego słowa. – Wiem, że promotor robi wszystko, aby mnie ośmieszyć i daje zielone światło, aby mnie zlinczowali – mówi Sianos w rozmowie z Andrzejem Kostyrą i podkreśla, że atak w parterze nie był umyślny. Całą rozmowę znajdziecie w materiale wideo powyżej.