Mateusz Borek w bardzo gorzkich słowach opowiedział o organizacji walk bokserskich w Polsce. Dziennikarz, który jest także promotorem boksu, zaznaczył w rozmowie ze "sport.pl", że jego działalność w świecie sztuk walki nie sprawia mu już tak dużej przyjemności. Jak sam mówi, czuje wielki regres i widzi i brak frajdy z tego wszystkiego. Tak gorzkiego wyznania komentatora sportowego nie można było się spodziewać.
Mateusz Borek szczerze o organizacji gal bokserskich w Polsce. Nie jest dobrze
Jak powiedział dziennikarz sportowy w rozmowie ze "sport.pl", nawet żona doradza mu, aby ten zakończył już swoją przygodę z boksem. Jak sam podkreśla, zauważa wielki regres w środowisku.
- Żona mi mówi, żebym w ogóle się już w to nie bawił. Pyta: po co ci to? Za czasów Adamka było przynajmniej show, zainteresowanie ludzi, pełna hala i media. Na walki "Górala" z Joey Abellem, Fredem Kassim czy z Solomonem Haumono przychodziło 7-8 tysięcy ludzi. A dzisiaj to mam wrażenie, że zrobiliśmy 11 gal, a widzę tylko regres. - powiedział szczerze Mateusz Borek.
Grzegorz Krychowiak specjalnie dla "SE": Krytyka jedynie mnie motywuje [TYLKO U NAS]
Aby zobaczyć, jak wygląda żona Mateusza Borka, przejdź do galerii poniżej.
Borek kocha boks, ale nie widzi już frajdy. Gorzkie słowa
Jak przyznał Mateusz Borek, widzi w organizacji walk bokserskich wielkie wady, a poczucie frajdy zastąpiły mu nerwy i wydatki.
- Ale chciałbym spuentować tę przygodę czymś fajnym. Niech to będzie walka o pas mojego zawodnika, albo chociaż fajna, solidna wypłata. Nie mogę się wypisać z dnia na dzień, bo czuję się odpowiedzialny za tych chłopaków. Kocham boks, ale nie widzę w tym już frajdy. Widzę głównie nerwy i wydatki. - powiedział dziennikarz w szczerej rozmowie ze "Sport.pl"