Mike Tyson nie wytrzymał i bezlitośnie wyjaśnił krytyków
Mike Tyson ostatnią zawodową walkę stoczył w czerwcu 2005 roku, kiedy niespodziewanie przegrał z Kevinem McBride'em. Później miał skupić się na walkach pokazowych, które miały pomóc mu w wyjściu z długów, jednak już po pierwszej z Coreyem Sandersem przerwał światową trasę. Kolejne pokazowe starcie stoczył dopiero w 2020 r., gdy WBC zorganizowało pojedynek "Bestii" z Royem Jonesem Jr., który zakończył się remisem. Po blisko czterech latach Tyson stoczy kolejną walkę, a jego rywalem będzie popularny amerykański influencer, który przerzucił się na boks - Jake Paul. Będzie to też pierwszy bokserski pojedynek transmitowany przez Netflix, a ma do niego dojść 20 lipca na gali w Arlington. Były mistrz świata trzy tygodnie wcześniej skończy 58 lat, z kolei jego rywal jest 31 lat młodszy. Nic dziwnego, że to zestawienie budzi spore kontrowersje. Nie brakuje też krytyki, na którą mocno zareagował Tyson.
Mike Tyson walnął krytykom prosto między oczy przed walką z Paulem
- Będę miał 58 lat i co z tego? Przecież pod samymi rozmowami o walce mam miliardy wyświetleń. Wszyscy, nawet sportowcy, są o to zazdrośni. Mówię im, że nawet w szczytowej formie nie mogliby wyprzedać stadionu na 80 tysięcy miejsc. Kto mógłby to zrobić w wieku 58 lat? - podkreśla Tyson w rozmowie z "Reuters". - Myślisz, że dlaczego Jake Paul chce walczyć ze mną, a nie z kimkolwiek innym? Z nim też chce walczyć każdy, nawet bokserzy. Jeśli walczą z kimś innym, to przychodzą oglądać ich tylko koledzy i ci, którzy ich lubią. Nawet ich rodzice nie przyjdą. Są zbyt nudni. To porównywalne do patrzenia jak rośnie trawa - kontynuował ofensywną wypowiedź w stronę krytykujących go pięściarzy.