Parzęczewski był zdecydowanym faworytem pojedynku z Janjaninem i od początku kontrolował jego przebieg. Już w 1. rundzie posłał rywala na deski i wydawało się, że walka szybko się skończy. Janjanin szybko się jednak otrząsnął i walczył dalej.
MB Boxing Night 7: Wyniki gali. Zwycięstwa Parzęczewskiego i Łaszczyka
Od drugiej rundy, w której Bośniak randkował z matą dwukrotnie, "egzekucja" wisiała w powietrzu. Janjanin padał łącznie pięć razy, ale paradoksalnie, z każdą minutą czuł się coraz pewniejszy i co więcej, w 5. rundzie zaskoczył Parzęczewskiego mocnym ciosem z prawej ręki.
Bośniak postawił sobie za punktu honoru, by dotrwać do końcowego gongu i to mu się udało. Po walce zachowywał się tak, jakby zdobył pas mistrza świata – unosił ręce w górę i zaczął... tańczyć. To nic, że chwilę wcześniej (w 8. rundzie) Parzęczewski przypuścił na niego szturm, bił go w różnych płaszczyznach i był bliski zakończenia walki przed czasem. Nie był jednak w stanie skończyć ambitnego Bośniaka, a o wyniku ostatecznie zadecydowali sędziowie, którzy nie mieli wątpliwości i punktowali jednogłośnie na korzyść "Araba" (80:67, 80:67, 80:67). Jednak to Janjanin wychodził z ringu tanecznym krokiem, a Parzęczewski – z nosem zwieszonym na kwintę.
- Nie jestem zadowolony z tego pojedynku. Nie zrealizowałem żadnego planu na tę walkę, powinno być lepiej. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że ciężko jest boksować z takimi zawodnikami, którzy przyjeżdżają wyłącznie po to, by przegrać na punkty. Pewnie zaraz inny Polak będzie z nim walczył, pokona go przed czasem, ale to nic nie znaczy. Ja robię swoje i nie patrzę na nikogo – powiedział nam Parzęczewski tuż po opuszczeniu ringu.
Mateusz Borek: Nie przyjęli mnie na praktyki do TVP [WIDEO]
"Arab" na chłodno przekalkulował także swoje błędy: - Brakowało mi luzu, tej zabawy. Tego, co było z Sękiem, czy Czudinowem – tłumaczył Parzęczewski, który ostatnio nawiązał współpracę z Jakubem Chyckim (specjalista ds. przygotowania fizycznego) oraz dietetykiem:
- Od samego początku staram się być profesjonalistą w tym, co robię. Na ile będzie mnie stać, na tyle będę inwestował. Gdybym miał większe finanse, byłoby jeszcze lepiej. To nie jest tak, że Parzęczewski chce więcej miesięcznie na nową furę. Jak będę miał 5 tysięcy miesięcznie, to wydam to na rozwój. Jak będe miał 10, czy 20 – tak samo. To wszystko po to, by być lepiej przygotowanym na walkę o tytuł mistrza świata. Bo wierzę, że w końcu taka nadejdzie. Grunt, to robić swoje – zaznaczył w rozmowie z "SE" pięściarz z Częstochowy.
Subskrybuj kanał KoloSEum na Youtube, by być na bieżąco z tym, co najważniejsze w sportach walki.