"Super Express": - Twój rywal od kilku dni nie udziela się już w internecie, z mediami także rozmawiać nie chce. Rzeczywiście chodzi wyłącznie o skupienie się na walce, czy to oznaka czegoś innego?
Łukasz Różański: Nie chcę się wypowiadać na temat tego pana. Nie interesuje mnie to, co robi, jak spędza ostatnie dni przed walką, itd. Jego sprawa, ja nie zaprzątam sobie tym głowy.
- A siedzi ci w głowie ten krótki filmik ze Szpilką w roli głównej i pytanie "Czy chcesz mieć dzieci po czempionach"?
- To było bardzo słabe i na tym ten temat powinniśmy zakończyć. Nie chcę brać udziału w takich gierkach. Nie chcę tego nawet określać, bo musiałbym użyć brzydkich słów. Po prostu przegięcie, ja mu odpowiedziałem i tyle.
- Kontynuacja może nastąpić podczas czwartkowej konferencji lub na sobotnim ważeniu.
- Ja się nastawiam wyłącznie na niedzielę i walkę. Większość kibiców, którzy pojawią się w hali, będzie trzymać kciuki za mnie. Chcę się pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić, że w Rzeszowie też można odpowiednio przygotować się do takiego pojedynku. Plan jest prosty - wychodzę na ring, wygrywam, a potem jadę z dziewczyną na zasłużone wakacje.
Artur Szpilka jakiego nie znacie! Tych zdjęć z dzieciństwa nie widzieliście! [GALERIA]
- Wspomniałeś o przygotowaniach. To był chyba najdłuższy obóz w karierze, prawda?
- Zgadza się. Zazwyczaj takie pełne przygotowania trwają około trzech miesięcy, a teraz było tego prawie dwa razy więcej. Bardzo dużo rund sparingowych, w trakcie których trzeba było ciągle uważać, żeby nie nabawić się kontuzji. Jakieś trzy tygodnie temu pojawił się kryzys obciążeniowy, ale poradziłem sobie z nim i teraz zostało już tylko łapanie świeżości, szybkości i dynamiki. Wszystko po to, by w niedzielę być w optymalnej dyspozycji. Najpierw pójdę do kościoła na mszę, a wieczorem do roboty.
- Pojawił się już stres przed walką?
- Oczywiście, ale to taki delikatny stres, startowy. Nadal dużo dzieje się dookoła, w Rzeszowie większość mnie poznaje, więc na każdym kroku cały czas jest mowa o tej walce.
- Ludzie podchodzą i co mówią?
- Życzą powodzenia, robią zdjęcia, udzielają rad. Dostrzegłem większe zainteresowanie przed tym pojedynkiem. Wcześniej z takich medialnych rywali miałem Alberta Sosnowskiego, potem Izu Ugonoha, a teraz jest Szpilka. Ta popularność cały czas rośnie.
- A jakich rad udzielają ci kibice?
- Głównie życzą powodzenia. Jeśli chodzi o rady to skupiam się wyłącznie na tym, co mówi trener, co razem przerabialiśmy.
Szpilka - Różański, czyli ostatnia szansa "Szpili". Albo zwycięstwo, albo wędka i na ryby
- Walki wygrywa się w głowie. Korzystałeś z pomocy psychologa?
- Nie. Ani przed tą walką, ani przed żadną z poprzednich. Sam sobie wszystko układam w głowie, zawsze robiłem to dobrze i nie zamierzam tego zmieniać.
- Wspomniałeś, że teraz chcesz się wyciszyć, ale od czwartku codziennie czekać będą uczestników gali medialne wydarzenia.
- Wiem i właśnie tylko na tym chcę się skupić, na sprawach związanych z walką i jej promocją. Ciągle ktoś do mnie dzwoni, pyta o bilety. Ja muszę zaprosić pewne osoby, które od dawna mi pomagają i bez których by mnie nie było. Kończę to ogarniać i potem w głowie tylko niedziela.
- Było o radach od kibiców, to teraz czas na ekspertów. Większość nie ukrywa, że Różański w ringu może pokazać tylko jedno, czyli nacieranie na Szpilkę od pierwszego gongu. Szykujesz coś ekstra?
- Ostatnio przeczytałem takie fajne zdanie - "W szachy grają wszyscy i nie ma ekspertów, boksu większość nie uprawia, ale każdy jest ekspertem". A czy szykuje coś ekstra? Zobaczymy, zobaczymy...
- Biletów praktycznie już nie ma. Zapowiada się fajna atmosfera, wreszcie z kibicami na trybunach.
- Jak mówiłem, że walka cieszy się dużym zainteresowaniem, to nie wszyscy w to wierzyli. A wychodzi na to, że w Rzeszowie bilety sprzedają się znacznie lepiej, niż w innych miastach. Zapewniam, że w ringu będą fajerwerki, sportowo nasz pojedynek zapowiada się niezwykle interesująco.
Krzysztof Włodarczyk już nie wsiada za kółko. Mamy zdjęcia! [TYLKO U NAS]