Szpilka był zdecydowanym faworytem starcia w Łomży, ale Ukrainiec już nie raz udowadniał, że boksować potrafi. Pięściarz z Wieliczki przekonał się o tym bardzo boleśnie, bo dwukrotnie był liczony. W przekroju całej walki Radczenko był zawodnikiem lepszym i to jemu powinno być przyznane zwycięstwo.
Austriaccy sędziowie wskazali na zwycięstwo Szpilki stosunkiem głosów dwa do remisu, co wywołało ogromny skandal. Burza w mediach społecznościowych trwała bardzo długo. Andrzej Wasilewski, organizator gali i promotor Szpilki w rozmowie z "Super Expressem" powiedział, że Radczenko zażądał za rewanż ogromną sumę pieniędzy.
Ukraiński pięściarz zareagował błyskawicznie: - Osobiście Andrzej Wasilewski nie wysłał mi żadnej oferty na drugą walkę, skontaktował się ze mną inny przedstawiciel Knockout Promotions. W boksie istnieje taka zasada, że stawka za rewanż to minimum podwójna wypłata w stosunku do pierwszej walki. Ale przedstawiciel zasugerował, że doliczy za drugi pojedynek 500 euro więcej niż za pierwszy. To druga zniewaga po skradzionym zwycięstwie! - czytamy w oświadczeniu przesłanym do "Super Expressu".
1. Muszę wiedzieć, kto będzie sędzią przy ewentualnym rewanżu. Nie chcę powtórki z historii
2. Chcę abyśmy z Arturem przeszli badania antydopingowe przed walką i po. Aby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy czyści.
3. Pula musi być godna rewanżowej walki - takie warunki postawił Radczenko.
Przeczytaj także: FAME MMA 6: Gorące spotkanie twarzą w twarz Najmana i Bestii. Prowadzący ZAATAKOWANY [WIDEO]
Oliwy do ognia może dodać fakt, że Radczence przed ewentualnym rewanżem może pomóc Mateusz Borek. Według naszych informacji, szef MB Promotions rozważa zorganizowanie obozu Ukraińcowi, gdzie miałby pracować z cenionym trenerem przygotowania fizycznego Jakubem Chyckim.
Jak udało nam się dowiedzieć, wstępnie pojedynek rewanżowy (o ile dojdzie do porozumienia i planów nie pokrzyżuje rozprzestrzeniający się koronawirus) planuje się na 23 maja w Rzeszowie. W narożniku Artura Szpilki, po rozstaniu z trenerem Romanem Anuczinem, ma stanąć Andrzej Liczik.