- Rzeczywiście to bolesna, przykra sytuacja - przyznaje wiceprezydent WBA Gilberto Mendoza.
W ringu tytuł mistrza WBA wywalczył Szagajew, detronizując Wałujewa w kwietniu 2007 r. Potem raz obronił pas czempiona (pokonując Anglika Skeletona) i doznał kontuzji ścięgna Achillesa. Dwukrotnie trzeba było odwoływać jego rewanżowe starcie z Wałujewem. Chciwi bossowie WBA (mają po kilkadziesiąt tysięcy prowizji za usankcjonowanie walk jako mistrzowskich) wyznaczyli więc do pojedynku o tron Wałujewa i Amerykanina Ruiza. Wygrał Wałujew i... jest mistrzem (chociaż oferma nie potrafił pokonać nawet dziadka Holyfielda). Mistrzem świata jest też Szagajew.
- Skandal! Wałujew powinien być czempionem interim, tymczasowym. Przecież Szagajew nie stracił tytułu w ringu - grzmi Klaus-Peter Kohl, promotor Szagajewa.
Szagajew w końcu jest zdrowy. Dzisiaj walczy w Rostocku o mistrzostwo świata WBA w wadze ciężkiej z niepokonanym (26-0) Carlem Drumondem. Jeśli wygra - dojdzie w końcu do jego rewanżu z Wałujewem i skończy się ten burdel. Chociaż... w burdelach jest chyba większy porządek niż w zawodowym boksie. W innej walce o mistrzostwo świata (WBA w junior półśredniej) Ukrainiec Kotelnik spotyka się z niepokonanym "Królem nokautu" z Argentyny Marcosem Maidaną (25 zwycięstw, 24 przez k.o.).