"Super Express": - Nie tęsknisz za USA?
Gus Curren: - Tęsknię, ale jestem bardzo wdzięczny, że mogę być w Polsce. Kocham moją Florydę, ale zakochałem się także w waszym kraju. Chciałbym się tu przeprowadzić.
- Kiedy?
- A masz wolny pokój u siebie? Mogę od zaraz (śmiech).
- Jak twój polski?
- Aplikacja w telefonie pokazuje, że znam polski w 32 proc. Mam problemy z wymową niektórych słów, ale umiem już trochę czytać, dlatego nie pisz o mnie niczego złego.
- Jakieś polskie słówka?
- (Curren mówi po polsku) dlaczego, twój, tak, nie, gotuję, babcia, dziadek, siostra, ciocia, pies, kot, lew, tygrys, słoń, koń, mysz, warzywa, owoce, pomarańczowy, czarny, brązowy, oko, ucho, usta, nos. Całkiem nieźle, prawda?
- Ulubione dania?
- Uwielbiam polską kiełbasę i pierogi.
- Wracając do sportu: jak forma Adamka?
- Pierwszego dnia po przylocie do Polski spotkaliśmy się w hotelu i zrobiliśmy szybką "tarczę". Było tak samo jak w dniu pojedynku z Fredem Kassim. Tomek nie próżnował po tamtej walce, cały czas trenował i przyjechał w dobrej formie.
- Jaki macie plan na Joeya Abella?
- To typowy mocarz, ma czym uderzyć. Przypomina mi Davida Tuę, który był niebezpieczny nie tylko w początkowych rundach, lecz także w ostatnich. Taki jest Joey, ale mamy na niego plan i jeśli wszystko uda się wykonać, Tomek wygra.
- Trenujesz także Adama Balskiego, Łukasza Wierzbickiego i Ewę Brodnicką.
- Mogę o nich mówić wyłącznie pozytywnie. Jest między nami chemia, wiedzą, że mogą przyjść do mnie z każdym pro- blemem. Wierzę w nich, inaczej bym ich nie trenował.
- Trudno się opiekować kilkoma zawodnikami naraz?
- Każdemu z nich daję sto procent siebie. Mogą na mnie liczyć. Gdy nie ćwiczymy na sali, to analizuję ich rywali. Adam, Łukasz i Ewa to bardzo mądrzy zawodnicy, rozumieją, czego od nich oczekuję. Do tego jest Tomek, od którego sporo mogą się nauczyć. Bywa śmiesznie, ale kiedy trzeba, jest poważnie. Tworzymy świetny zespół.