- Chcę mieć jednego trupa w swoim rekordzie. Bardzo chcę. Tam jest "Bronze Bomber", to on chce jednego. Kiedy jestem w ringu, wszystko się we mnie zmienia. Jestem "Bronze Bomber". Nie denerwuję się, nie boję, nie mam motylków w brzuchu, nie mam żadnych uczuć wobec przeciwnika, z którym mam walczyć - stwierdził Wilder, który słynie z mocnych wypowiedzi i dość nietypowych zachowań. O ile jednak do tej pory nie przekraczał pewnej granicy, o tyle w rozmowie z dziennikarzami ESPN poszedł na całość. Tym bardziej, że nim na dobre zaczął mówić o zabijaniu ludzi, przypomniał swój bój z Arturem Szpilką.
- Raz myślałem, że mi się udało. Ze Szpilką. Gdy padał na deski, nie oddychał - powiedział Amerykanin, dodając, że poczuł się rozczarowany, gdy Polak ostatecznie wrócił do żywych. - Ktoś musi odejść. Chcę mieć trupa w rekordzie, bo gdy jestem na ringu, w tym stanie, nie myślę samodzielnie.
Boks, ring, trup. Albo Wilder naoglądał się zbyt wielu brutalnych filmów, ale facet zwyczajnie ma nie do końca równo pod kopułą. Pytanie, czy takiego szalonego olbrzyma w ogóle powinno się dopuszczać do zawodowych walk bokserskich? Agresja to jedno, ale marzenie zamordowania człowieka na ringu to już jednak przekroczenie jakiejś granicy.