Bokserski świat żyje walką Tysona Fury'ego z Ołeksandrem Usykiem, do której ma dojść w ciągu kilku miesięcy. Oba obozy dogadały się w po wielu negocjacjach i wstępnym terminem walki miał być grudzień tego roku, jednak po starciu Brytyjczyka z Francisem Ngannou mistrz świata federacji WBC zdecydował, że nie będzie w stanie do niej przystąpić tak szybko. Niewiele brakowało, a Ngannou pokonałby Fury'ego i odebrał mu pas WBC, a pojawiło się także sporo głosów, które twierdzą, że sędziowie powinni wskazać właśnie Kameruńczyka jako zwycięzcę. Brytyjczyk przed starciem unifikacyjnym z Usykiem zaprezentował się naprawdę słabo i teraz tłumaczy, dlaczego to wyglądało tak źle z jego strony.
Tyson Fury wskazuje powody swojego słabego występu
W swoich wypowiedziach Fury podkreślał przede wszystkim, że zbyt długo minęło od jego poprzedniej walki (3 grudnia z Dereckiem Chisorą). – Bardzo długo byłem poza ringiem. Moment pojedynku z Ngannou był dla mnie fatalny. Odczuwałem braki związane z tym, że długo nie boksowałem. Gdyby nie fakt, że przed występem w Rijadzie wykonałem tak tytaniczną pracę, mógłbym nie przetrwać – powiedział Fury po walce.
Co ciekawe, choć Fury podkreśla, że to był zły moment dla niego na walkę, nie chciał nic odbierać swojemu rywalowi, który był bliski pokonania go. – To był fatalny moment dla mnie na taką walkę. To nie był najlepszy Tyson Fury, ale nie powiem, że to kwestia złego dnia, gdyż wtedy odebrałbym wiele Francisowi. On pokazał dobry boks, dał mi twardy opór i dobrą walkę – podkreślił Brytyjczyk.