Niestety brakuje teraz w polskim boksie mega gwiazd. A marzą mi się takie. Kończę akurat książkę o legendach zawodowych ringów (i zagranicznych i polskich, powinna się ukazać jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia nakładem krakowskiego wydawnictwa SQN) i przypominam sobie prawdziwych artystów szermierki na pięści. Ot chociażby Willie Pep. Kto z was go pamięta?
Willie Pep był absolutnym mistrzem bokserskiej szermierki (Fot. EastNews)
To był chyba najwybitniejszy czempion boksu w historii wagi piórkowej, geniusz obdarzony fenomenalnym refleksem. W jednej z walk zmierzył się z mistrzem Europy Rayem Famechonem. Rywal atakował przez 15 rund, ale Pep nie lubił obrywać. Ciosy Famechona pruły więc nieustannie powietrze. Dochodziło do komicznych sytuacji. Famechon leżał na linach, w Willie stukał go rękawicą w plecy i mówił: „Hej, tutaj jestem”.
W swojej karierze Willie Pep stoczył 241 walk. W latach 1940-1966 wygrał aż 229, z czego 65 przez nokaut. Do historii przeszły jego boje z Sandym Saddlerem (Fot. EastNews)
„Nigdy nie widziałem tak sfrustrowanego boksera jak Famechon tej nocy” - opisywał jeden z dziennikarzy, naocznych świadków walki.
Inny z dziennikarzy był po walce w szatni Famechona i zapamiętał jego słowa: „Nie mogłem tego skurwiela uderzyć, bo nie mogłem go znaleźć w ringu”.
Ray Smith z „New York Herald Triubune” pisał o Pepie: „Gdyby wybrał przestępczą drogę, byłby najlepszym na świecie kieszonkowcem. To chyba jedyny na świecie facet, który mógłby frajerowi w metrze wyjąć niezauważalnie portfel z kieszeni mając na rekach 8-uncjowe rękawice”.
Willie Pep dwukrotnie był mistrzem świata. W 1942 i 1949 roku. W 1950 roku najpierw rozbił Raya Famechona, a później nieoczekiwanie poległ w starciu z Sandym Saddlerem (Fot. EastNews)
My mieliśmy w polskim boksie kilku takich kieszonkowców. Leszek Drogosz z meczu Polska – Francja w 1954 roku w Paryżu też puszczał w liny rywala i stukał go w bark rękawicą pokazując gdzie jest. Również Janek Szczepański wspaniale unikał ciosów i cudownie kontrował doprowadzając rywali do frustracji. Podobnie jak Kazimierz Paździor….
Czy doczekamy się jeszcze polskiego Williego Pepa? Jak sądzicie?