"Super Express": - Mariusz Wach nieśmiało starał się ciebie zaczepiać podczas konferencji prasowej w Warszawie. Chyba już jesteś do tego przyzwyczajony?
Władymir Kliczko: - Rzeczywiście, można było odnieść takie wrażenie. Jednak nie przejmuję się tym. Mariusz jest świetnym bokserem, dlatego będę musiał dać z siebie wszystko, by wygrać. Praktycznie przed każdą walką moi rywale mówią, że mnie znokautują. Przyzwyczaiłem się do tego, dlatego nie robi to na mnie większego wrażenia.
- Na konferencji przyznałeś, że nie chciałbyś spotkać Wacha w ciemnej uliczce. Czy to oznacza, że odrobinę się go obawiasz?
- Nie chodzi o to. Miałem na myśli to, że walka z kimś takim wymaga odpowiedniego przygotowania. Przed każdym pojedynkiem czuję lekki strach, dlatego tym bardziej nie mógłbym zlekceważyć Wacha. To wielki chłop i ty też byś się go przestraszył w ciemnej uliczce (śmiech). Muszę być maksymalnie skoncentrowany, by go pokonać.
- Wiele osób twierdzi, że wzrost Mariusza Wacha może przeszkadzać mu w jego koordynacji ruchowej. Mówiąc wprost - będzie dla ciebie zbyt powolny.
- Nie zgodzę się z tym. Co prawda, nie widziałem wielu walk Wacha, ale kilka z nich udało mi się obejrzeć w internecie i muszę przyznać, że jak na takiego olbrzyma nie jest powolny. Na pewno jest dużo szybszy od chociażby Nikołaja Wałujewa i dlatego nie można go lekceważyć pod tym względem.
- Na pierwszą konferencję w Hamburgu Wach przyniósł zdjęcie sprzed 8 lat, na którym widać, jak z nim sparujesz. Pamiętasz te treningi?
- Na początku myślałem, że to zdjęcie to fotomontaż! Mariusz kompletnie mnie tym zaskoczył, ponieważ nie pamiętałem go ze wspólnych zajęć w niemieckiej grupie Universum (Wach trenował tam krótki czas 8 lat temu - przyp. red). Pierwsza moja myśl - fotomontaż! Ale faktycznie, wygląda na to, że kilka lat temu sparowaliśmy ze sobą.
- W połowie lat 90. byłeś w Warszawie, gdzie stoczyłeś kilka ligowych pojedynków. Czy zauważyłeś jakieś różnice między tamtą Warszawą a tą dzisiejszą?
- Warszawa od zawsze kojarzy mi się bardzo dobrze. W połowie lat 90. przyjeżdżałem tutaj co weekend boksować dla Gwardii Warszawa tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Atlancie. Stoczyłem tutaj 5 walk i wszystkie wygrałem, z czego 4 przed czasem. Od tego czasu miasto przeszło dużą metamorfozę. Jak najbardziej na plus! Nie miałem zbyt wiele czasu, by teraz pozwiedzać, ale widzę, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej przysłużyły się rozwojowi miasta. Dostrzegłem kilka nowych budynków, widać, że Warszawa jest nowoczesną stolicą europejską. Chciałbym tu kiedyś wrócić i na spokojnie sobie pozwiedzać.