Władimir Kliczko: Dla córki odejdę wcześniej niż chciałem

2014-09-26 10:00

Przed laty sportowo związany z Warszawą Władimir Kliczko (38 l. 62-3, 52 k.o.) znów odwiedził stolicę Polski. Tym razem przybył na zaproszenie fitnessowej marki McFIT, której jest ambasadorem. Z dziennikarzami "Super Expressu" mistrz świata wagi ciężkiej rozmawiał o kolejnej walce, sytuacji politycznej na Ukrainie oraz narodzinach pierwszego dziecka.

"Super Express": - W latach 90. często bywałeś w Warszawie. Jak ją zapamiętałeś i co o niej myślisz dzisiaj?

Władimir Kliczko: - Warszawa jest cudownym miastem, przede wszystkim za sprawą ludzi. Wszyscy są bardzo ciepli, gościnność jest niesamowita. Kiedy bywałem w Warszawie 20 lat temu, było bardzo podobnie, ale widzę, że miasto się rozwinęło, a ludzie zmienili i to na lepsze. Cieszę się, że tu jestem.

- Pamiętasz jeszcze Przemysława Saletę, do którego przyjeżdżaliście do Warszawy na sparingi? Wciąż utrzymujecie kontakt?

- Tak, przez cały czas podtrzymujemy znajomość. Witalij jest z Przemkiem bliżej, ale ja też go znam. Pamiętam jeszcze, że dobrze się razem bawiliśmy i wspólnie trenowaliśmy. To były dobre czasy.

Manny Pacquiao naciska Floyda Mayweathera: Stawaj do walki!

- Twój następny rywal Kubrat Pulew jest niepokonany, ale mało kto daje mu szanse na sprawienie niespodzianki.

- Pulew to obowiązkowy pretendent, ja go nie wybierałem. Muszę z nim walczyć. Myślę, że to dobry bokser, ale dopiero teraz czeka go pierwsza prawdziwa walka - z mistrzem świata wagi ciężkiej. 15 listopada w Hamburgu zobaczymy, jak sobie poradzi. Ja nie mogę się doczekać. Jako mistrz świata chcę dominować nad wszystkimi rywalami w tym samym stopniu. Nie zamierzam zlekceważyć Pulewa. Przestudiowałem jego styl, jestem gotowy.

- Chciał wymóc na tobie wyrywkowe testy antydopingowe. Dlaczego się nie zgodziłeś?

- Jestem czołowym sportowcem od blisko 20 lat. Zawsze współpracowałem z odpowiednimi organami i poddawałem się wszystkim wymaganym testom, nigdy nie zostałem złapany na dopingu. Zasady ustalają instytucje, a nie zawodnicy. Ja przestrzegam reguł i jestem czysty.

- Witalij mocno angażuje się w politykę, a sytuacja na Ukrainie jest bardzo niebezpieczna. Boisz się o brata?

- My, Ukraińcy, bardzo boimy się o cały nasz kraj. To, co dzieje się teraz u nas, powinno niepokoić wszystkich, Polskę również. Pragnę wykorzystać tę okazję i podziękować Polakom za wszelkie wsparcie. To dla nas bardzo ważne. Nie wiem, co stało się z Władimirem Putinem. Znałem go i w rozmowie nigdy nie sprawiał wrażenia jednego z najpotężniejszych ludzi na ziemi, był raczej jak dobry kolega. Ostatni raz widzieliśmy się w 2011 roku w Soczi, wtedy było jeszcze normalnie. Dziś to inny człowiek.

- Wkrótce zostaniesz ojcem. Gratulacje!

- Z tym wiąże się zabawna historia. Przy rodzinnym spotkaniu powiedziałem Witalijowi, że dam mu tytuł, jakiego jeszcze nigdy nie miał. To była dla niego spora zagadka, ale w końcu wypaliłem, że zostanie... wujkiem! Potem zdradziłem, że będę miał córeczkę, a on, o dziwo, się ucieszył! Zarzuciłem mu, że tylko udaje radość, bo wiem, że wolałby kolejnego chłopca w rodzinie, ale Witalij stwierdził, że chłopcy chodzą z głowami w chmurach, a dziewczynki są słodkie i można je rozpieszczać, dlatego jest bardzo zadowolony. Zaskoczył mnie tymi słowami.

- Czy narodziny córeczki mogą przyspieszyć twoją emeryturę?

- Miałem wielkie plany i chciałem wystąpić na igrzyskach w Rio de Janeiro, by po 20 latach zdobyć drugie złoto olimpijskie, ale powiększenie rodziny może to wszystko skomplikować. Nie będzie łatwo godzić obowiązki ojca i mistrza świata. Niewykluczone, że z tego powodu odejdę szybciej, niż planowałem jeszcze kilkanaście miesięcy temu.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze