Rafał Jackiewicz podszedł do walki z Rico Muellerem, która odbyła się 29 sierpnia w Braunlage, praktycznie z marszu. Chociaż mało kto dawał mu szanse, "Wojownik" zaskoczył i pokonał faworyta przez niejednogłośną decyzję sędziów. Osoby z otoczenia Muellera nie mogły się z tym pogodzić i zgłasiły protest do nadzorujące walkę Bund Deutscher Berufsboxer. - Walka została jeszcze raz przeanalizowana przez pięciu niezależnych sędziów, z których wszyscy wypunktowali ją dwoma punktami na korzyść Muellera. Błędy się zdarzają, ważne, żeby je naprawiać, o ile to możliwe - tłumaczył menedżer niemieckiego pięściarza Charlie Podehl w rozmowie z serwisem boxen1.com.
Narkotyki, szybki seks, nawrócenie... Spowiedź Łukasza Janika [WIDEO]
Były pięściarz, obecnie ekspert telewizyjny, Maciej Miszkiń był zbulwersowany finałem tej sprawy. Osoby, które zmieniły werdykt walki, porównał do Adolfa Hitlera! "Jeśli komisja niemiecka zmieni werdykt w walce Rafała Jackiewicza, nie będzie się różniła niczym od Adolfa Hitlera, który nadzorował skrupulatnie wyniki olimpiady w 1936 w Berlinie. 100 lat minęło, ale mentalność się nie zmieniła. Możecie mnie zacytować, mam to gdzieś!!!" - napisał na Twitterze.
Sam Jackiewicz napisał na Facebooku, że chciałby jeszcze raz zmierzyć się z Muellerem. "Z tego co wiem 31.10 ma odbyć się gala w Berlinie. Rzucam ci wyzwanie na tych samych warunkach, na których się spotkaliśmy. (...) Żebyś nie miał wymówki, że robię to dla kasy, to oświadczam, że połowę gaży przeznaczę na wybrane chore polskie dziecko, które skorzysta na tym co mnie wkur..." - napisał.