Nie tak miały wyglądać ostatnie tygodnie w życiu Jana Błachowicza. "Cieszyński Książę" ponownie oddalił się od upragnionej walki mistrzowskiej w UFC po tym, jak Alex Pereira pokonał go pod koniec lipca na UFC 291 przez niejednogłośną decyzję sędziów. Po tym werdykcie polski gwiazdor UFC nie ukrywał wściekłości i otwarcie zarzucał sędziom kradzież, jednak to nie wpłynęło na ich decyzję. W związku z tym to Pereira przybliżył się do mistrzowskiej walki w wadze półciężkiej, a Błachowicz znowu musi wspinać się po drabince. Sęk w tym, że jego plany mocno pokrzyżowała kontuzja, która skończyła się poważną operacją, o czym w mediach społecznościowych poinformował sam 40-latek.
Jan Błachowicz przeszedł poważną operację
"Mówią, że sport to zdrowie. Na pewno nie ten zawodowy. Mimo, że regeneracja i profilaktyka są u mnie na porządku dziennym to kontuzje są już nieodłącznym elementem zawodowego sportowca. Będąc mądrzejszym po pierwszej tego typu kontuzji łokcia wiedziałem, że trzeba będzie dać się znowu pokroić. Tym razem pod nóż poszedł łokieć prawy. Długotrwały stan zapalny, liczne zrosty. Konieczne okazało się wycięcie kaletki. 3 tygodnie rekonwalescencji i będę mógł wejść na matę na pełnych obrotach. Aby z końcem roku stanąć naprzeciw kolejnego wyzwania w Oktagonie UFC" - napisał na Instagramie Błachowicz.
Słowa byłego mistrza UFC jasno wskazują, że przerwa na rehabilitację ma być krótka, a w jego głowie tli się pomysł jeszcze jednej walki w tym roku. W związku z operacją łokcia trudno wyobrazić sobie, by Polak wszedł do klatki szybciej niż w grudniu, ale wydaje się, że można spodziewać się właśnie takiego scenariusza. Błachowicz z pewnością chce jak najszybciej wrócić na zwycięską ścieżkę i rozpocząć kolejny marsz w kierunku walki o pas, którego po stracie nie miał jeszcze nawet szansy odzyskać.