Joanna Jędrzejczyk na łamach magazynu "VIVA" bez skrupułów opowiadała o planach na najbliższe miesiące i otwarcie przyznała, że z powrotem zostanie mistrzynią UFC. - Ja mam apetyt na więcej i wiem, że będę posiadaczką tytułu, a będzie to koniec tego roku lub w przyszłym. Nie chcę na nikogo zwalać winy, ale wiem, że ludzie pozwolili mi upaść - powiedziała zawodnika największej organizacji MMA na świecie.
Była mistrzyni w wadze słomkowej przyznała, że doszła do momentu w karierze, gdy zebrały się nad nią sępy. Część osób, którym wydawało się, że są jej przyjaciółmi lub częścią teamu, były po prostu piraniami, które jadły ją kawałek po kawałku. Po przegranej walce z Rose Namajunas, która była jej pierwszą klęską w karierze, odcięła się od nich.
- Oczyściłam swoje środowisko i poszłam dalej. Gdybym nie przegrała tej walki w 2017 roku, tobym skończyła karierę, bo bardzo chcę założyć rodzinę - przyznała otwarcie Jędrzejczyk. Polska fighterka MMA opowiedziała też o byciu kobietą w tym męskim świecie.
- Ludzie, poznając mnie poza klubem, dziwią się, że nie jestem agresywna. Spodziewają się, że będziemy kipieć. A ja jestem w rzeczywistości wrażliwa, mimo że obracam się w dość męskim świecie. Lubię się ubrać bardzo elegancko, w kieckę, szpilki, chociaż ja się czuję również kobieco w dżinsach i adidasach. Lubię typowo babskie wieczory, z moimi siostrami czy przyjaciółkami, przy drinku czy winie.
Jędrzejczyk swoją ostatnią walkę odbyła w grudniu zeszłego roku w Toronto, gdzie przegrała z Walentiną Szewczenko. Była mistrzyni UFC wróciła już na Florydę, gdzie zaczyna przygotowania przed kolejną walką dla największej organizacji, która przybliży ją do walki o pas. W jakiej kategorii i kto będzie jej najbliższym przeciwnikiem? Tego jeszcze nie wiadomo.
