To już ponad rok od kiedy Joanna Jędrzejczyk ostatni raz pojawiła się w klatce UFC. W marcu 2020 roku zmierzyła się z Zhang Weili i była to niewątpliwie jedna z najlepszych walk pomiędzy paniami w historii amerykańskiej federacji. Fani do tej pory pamiętają, jak okropną kontuzją przypłaciła ten pojedynek reprezentantka Polski. Wówczas wydawało się, że po takim spektaklu, kolejne starcie Jędrzejczyk w UFC to jedynie kwestia czasu. Tak się jednak nie stało i wciąż czekamy na powrót byłej mistrzyni do walk. Mówiło się nawet o tym, że olsztynianka zakończy karierę, co na pewno byłoby ogromnym rozczarowaniem. Na szczęście dla wielu kibiców, Jędrzejczyk zdementowała te plotki i zapowiedziała, że na pewno wróci do UFC. Ma jednak swoje warunki, a głównym jest to, że chce walczyć o coś dużego. A w tym przypadku chodzi o mistrzowski tytuł.
Kazimierz Marcinkiewicz mówi o wielkim wstydzie i uderza w polityków. Wulkan hejtu znów wybuchnie?
Jędrzejczyk stawia warunki
Potwierdzeniem tego jest ostatni wywiad, jakiego Jędrzejczyk udzieliła portalowi MMAFighting.com. Zawodniczka stwierdziła, że chce być rywalką dla zwyciężczyni pojedynku Zhang Weili - Rose Namajunas, która odbędzie się w najbliższy weekend (24 kwietnia). - Zadzwoniłem do Micka (matchmaker UFC - przyp.red.) kilka dni temu i właśnie mu powiedziałam: "najgorsza sucz na planecie powróciła", więc po obejrzeniu tej walki powiedz wszystkim, że jestem następna - powiedziała była mistrzyni UFC.
Przeszkody w żądaniach JJ
Problemem jest jednak to, że Jędrzejczyk przegrała cztery z sześciu ostatnich walk, co na pewno nie gra na jej korzyść w kontekście stawiania żądań. Nazwisko Polki jest jednak świetnie rozpoznawalne i UFC może jednak zdecydować się na taki ruch. - Walka roku bez podziału na płeć i kategorię wagową. To bilet na następną walkę o tytuł. Po prostu nie chcę już walczyć o nic. Jeśli walczę, walczę o wielkie trofea i nie muszę nikomu tego udowadniać - argumentuje "JJ". Jak postąpi UFC? Tego dowiemy się zapewne za kilka tygodni.